Zapytaliśmy ich, czy zamierzają zabrać rzeczy. Wzięli tylko ikony i kazali nam wyrzucić wszystkie rzeczy. Mój mąż zapytał, dlaczego nie zabrali zdjęć na ścianach.

Spojrzałam, a tam patrzyła na nas cała dynastia: dzieci, kobiety, mężczyźni... Przypomniałam sobie, jak moja babcia zawsze wieszała nowe zdjęcia na ścianie. Po śmierci babci dodaliśmy jej zdjęcie na ścianę.

Nie sprzedaliśmy jej domu, ale zamieniliśmy go w domek letniskowy, do którego przyjeżdżaliśmy w weekendy. Przechodziliśmy obok zdjęcia babci i od razu czuliśmy jej zapach, jakby była gdzieś w pobliżu.

Mój dziadek zginął podczas wojny, więc nigdy go nie poznałem. Babcia dużo mi o nim opowiadała, pokazywała zdjęcia na ścianie i w albumach. Kiedy byłam dzieckiem, zastanawiałam się, dlaczego mój dziadek był taki młody, a babcia taka stara.

Wyblakłe zdjęcia na ścianie mojej babci były pierwszą rzeczą, którą zabrałbym z domu. A ci właściciele również kazali nam je wyrzucić. To było dla mnie bardzo dziwne. Kiedy sprzątaliśmy, nie mogliśmy wyrzucić rzeczy tej kobiety. Ona nadal wychowywała swoje dzieci i wnuki, żyła dla nich. A oni nawet do niej nie przychodzili. I wiesz, skąd ja to wszystko wiem.

Popularne wiadomości teraz

„Życie nauczyło mnie, że czasami nieznajomi są drożsi niż rodzina: nawet wstyd im o tym mówić”

'Nadszedł czas, abyś opuściła urlop macierzyński. Nie jestem bankomatem. Tylko wiesz, na co wydać. Idź do pracy i naucz się ubiezpieczać”

„Jak mógł zaproponować coś takiego swojej matce. To nie jest odbieranie kotka z ulicy. To jego matka – skomplikowana i skąpa kobieta”

W Polsce 19-latka znalazła w lesie dziecko: niecodzienna historia, która przybrała nowy obrót

Pisała do nich listy. Na początku wysyłała je, ale nie otrzymywała odpowiedzi. Potem zaczęła starannie układać wszystkie listy w pudełku. Miała nadzieję, że pewnego dnia je przeczytają. Te listy zawierały całą historię życia kobiety.

Ze łzami w oczach zasugerowałam mężowi, by zaniósł je dzieciom, bo czegoś takiego nie można wyrzucić. Może są stare, chore, kto wie...

Trzeba zadzwonić i zapytać. Wesoły kobiecy głos odebrał telefon i powiedziała nam, żebyśmy wszystko wyrzucili, nie ma nic wartościowego. Ale te wszystkie listy przychodziły do nich w paczkach. Spojrzałam na męża i powiedziałam, że zrobię z tych listów historię.

Mieliśmy wszystko poświadczone notarialnie, żeby później nie było żadnych skarg. Pewnego dnia zeszłam do spiżarni i znalazłam mnóstwo ogórków kiszonych z napisami dla każdego z członków rodziny.

P.S. Anna miała w sumie 6 dzieci. Wszystkie zmarły przed nią (głównie w wypadkach), z wyjątkiem ostatniej, zmarłej córki, która wszystko zapisała jako śmieci...