Tegoroczny zysk jest o pięć milionów mniejszy. A wydatki rosną. Do tego dochodzi kupowanie prezentów dla wszystkich: Boże Narodzenie, Nowy Rok...
Wydałem już dużo pieniędzy na te prezenty. A oni nie mają wystarczająco dużo, żeby mi dać! Czuję, że muszę dawać wszystkim. Jestem tym zmęczona!
Ale i tak wstyd iść z pustymi rękami. Więc ten bogaty człowiek kupił córce sąsiada czapkę z pomponem, czerwoną z białą obwódką. Wyglądała jak czapka Świętego Mikołaja. Zabawna i tania czapka.
Kupiłem biednemu sąsiadowi skarpetki z króliczkami. Były tanie, ale jaskrawe. W końcu sąsiadka pilnuje placu budowy. W razie czego dzwoni do mnie. Niech się cieszy skarpetkami. W końcu to prezent.
I kupił kilogram słodyczy. Też tanich, ale w kolorowych opakowaniach.
Włożył to wszystko do noworocznej torby i pojechał swoim drogim samochodem do wioski. Przysięgając, że sam muszę się wszystkim zająć. Robotnicy odpoczywają. Muszę wszystko sprawdzić.
I co, samochód wpadł do rowu. Zamieć, ciemno, telefon nie działa. A mróz zaczął naprawdę doskwierać!
Paliwo się skończyło. Rozpaczliwa sytuacja. I bardzo zimno!
Więc ten mężczyzna założył czapkę Mikołaja na swoją modną czapkę, którą miał w prezencie. Naciągnął ją na uszy i zrobiło mu się cieplej! Na stopy założył skarpetki z króliczkami. Ogrzałem swoje stopy. A on jadł słodycze. Choć tanie i niezdrowe, były słodkie i pożywne.
I czekał na ratunek. Jechał traktor i kierowca wyciągnął samochód. Uratował go.
I ten uratowany kupił potem inne prezenty. Te najlepsze. Te najbardziej wartościowe.
I te kilka godzin w ciemności, w zimnie, wiele wyjaśniło. Śmieszna czapka, skarpetki i niezbyt dobre słodycze były wybawieniem. Dobrze, że kupiłem prezenty. W końcu te prezenty nas uratowały.
Nasza dobroć nas ratuje. Nasze prezenty wracają do nas. Czynimy dobro dla siebie, gdy czynimy dobro dla innych. Nawet bardzo mały dobry uczynek może być naszym zbawieniem w ciemności i zimnie, kiedy zgubiliśmy drogę...