Niezależnie od tego, jak trudny jest los, łatwiej go przejść z bliską i ukochaną osobą. A to już zależy, komu się poszczęści. Czy spotkają się bratnie dusze, czy może nie…
Panu Pawłowi się poszczęściło, a tą historią podzielili się ludzie, którzy mieszkali obok. Dobrze, gdy ma się takich sąsiadów.
Życie nie oszczędzało pana Pawła. Wcześnie stracił swoich rodziców i został sierotą na tym świecie. Dobrze, że była obok Maria, jego dziewczyna. Wspierała ukochanego w trudnych chwilach i nie opuszczała go ani na chwilę.
Po zakończeniu żałoby zaproponował Marii małżeństwo. Zorganizowali małe wesele, zapraszając tylko najbliższą rodzinę. Potem zamieszkali w rodzinnym domu Pawła. Wspólnie gospodarowali, dbali o dom i zajmowali się gospodarstwem.
Niedługo potem przyszły na świat dzieci. Los obdarzył ich synem i córką. Wychowywali dzieci w miłości, starając się, aby Karol i Agata wyrastali na uczciwych ludzi, troszczących się o innych i żyjących zgodnie z sumieniem.
„Syn poprosił o pomoc i zamieszkanie z nimi bo urodziły im się bliźnięta. Cieszę się ale bałam się, że stanę się niepotrzebna, gdy wybudują dom”: mama
„Żona spała obok, a na Facebooku napisała do mnie piękna nieznajoma. Otworzyłem jej stronę, ale sumienie powstrzymało mnie przed głupotą”: z życia
„Bóg wezwał moją teściową do siebie. Zabieramy teścia do nas. Mieli psa, dużego, czarnego i kudłatego. Zabraliśmy go, a on przyniósł nam wiele zmian”
Wiek to tylko liczba: "Kilka lat temu musiałem mieszkać u babci i dziadka. Kiedy odjeżdżałem, zostawiłem u nich prawie wszystkie swoje rzeczy"
Lata szybko minęły, malując włosy Pawła i Marii na siwo, dodając im zmarszczek na twarzach i mądrości w duszach.
Dzieci dorosły i każde poszło swoją drogą. Agata wyszła za mąż i zamieszkała w sąsiedniej wsi. Syn wyjechał na studia do Gdańska. Tam spotkał swoją miłość i już nie wrócił do rodzinnej miejscowości. Oczywiście, syn i córka odwiedzali starych rodziców, ale rzadko, bo mieli teraz własne życie i własne obowiązki.
Straszna tragedia przyszła do domu pana Pawła bez ostrzeżenia. Zachorowała żona, a lekarze rozkładali ręce, nie mogąc jej uratować. Po kilku miesiącach odeszła z tego świata.
„Na kogo mnie zostawiłaś? Jak ja teraz bez ciebie?” – płakał staruszek nad grobem swojej ukochanej żony, ale nie otrzymywał odpowiedzi.
Ze strasznego smutku sam zaczął chorować. Nogi przestały go słuchać. Gdy tylko nie wyszedł z domu, żeby zająć się jakąś pracą, od razu tracił siły i upadał.
Długo nie mógł się przyznać dzieciom, a one same wszystko zauważyły, kiedy przyjechały go odwiedzić. Nalegały, aby udał się do miasta na badania.
Syn obiecał zorganizować wizytę u lekarza w najbliższym czasie. Tak też się umówili. Ale staruszkowi nie dawał spokoju strach. Cały czas myślał o żonie i bał się, że przyjdzie mu umierać w obcym miejscu.
Los jakby go „sprawdził”. Czy naprawdę kochał swoją żonę prawdziwie, czy nie…
Z takimi myślami położył się spać, a w nocy przyśniła mu się ukochana Maria. Zmarła żona czekała na niego na brzegu rzeki, uśmiechała się i wołała go do siebie.
Pan Paweł odszedł tej nocy, oddając duszę Bogu z uśmiechem na twarzy.
Wiele osób przyszło, aby odprowadzić staruszka w jego ostatnią drogę, a wszyscy szeptali między sobą:
„Nie wytrzymali bez siebie. Teraz będą małżeństwem 'tam'. Oto, czym jest prawdziwa miłość”.
Jeśli ludzie nie wierzą w taką miłość, że naprawdę istnieje i że z tęsknoty za ukochaną osobą można umrzeć, to znaczy, że nigdy nie widzieli takich zakochanych i szczęśliwych ludzi.
Pisaliśmy również o: "Mama przekroczyła granice w wychowaniu moich dzieci. Nałożyłam na nią 'sankcje', ale tak, żeby się nie domyśliła": Młoda mama szczerze o wychowaniu
Może zainteresuje: „Kupili dom we wsi, zostali najlepszymi przyjaciółmi z dziadkiem Piotrem. Nie powiedział nam o bogactwie, a jego dzieci go nie potrzebowały.” Z życia
Przypominamy: "Córki Haliny przyjaźniły się w dzieciństwie. Wyszły za mąż, zamieszkały u matki – pokłóciły się": Halina teraz obchodzi jubileusz sama. Niepotrzebna