Mam 11-letniego syna z pierwszego małżeństwa. A teraz mam córkę, która ma rok. Ważne było dla mnie, aby mój drugi mąż kochał mojego syna jak własnego i tak się stało.
Jestem teraz na urlopie macierzyńskim. A potem siostra mojego męża poprosiła mnie, żebym zaopiekowała się jej córką, która ma 5 lat.
Nie przeszkadzało mi to, bo kocham dzieci i nie jest to dla mnie problem. Moja teściowa zaczęła codziennie przyprowadzać do nas swoją siostrzenicę. W ciągu dnia wszystko idzie dobrze.
Ale wieczorem, kiedy mój syn wraca ze szkoły, siostrzenica zaczyna go prosić, żeby się z nią pobawił, spędził z nią czas.
Mój syn jest zmęczony, po prostu je kolację i idzie odrabiać lekcje. Moja siostrzenica jest tym urażona. Ale nie zostawiam jej samej, proponuję jej inne zabawy, mamy w domu dużo zabawek.
Kiedy przyszła po nią teściowa, siostrzenica zaczęła narzekać na mojego syna. Że nie chce się z nią bawić, obraża ją i bije. To wszystko było nieprawdą, a ja stanęłam w obronie mojego syna. Moja teściowa oczywiście mi nie uwierzyła.
Następnym razem moja siostrzenica zaczęła szantażować mnie osobiście. Kazała mi dać jej tabliczkę czekolady, ale nie mogłam, bo ona nie powinna jeść słodyczy, od razu zaczyna się rumienić i dostaje plam. Spokojnie wytłumaczyłam dziecku, że nie może teraz jeść słodyczy.
Odpowiedziała, że jeśli to zrobi, powie babci, że ją uderzyłam. To było nie w porządku.
Powiedziałam mężowi o tej sytuacji i osobiście powiedziałam jego siostrze, że zanim wyślą dziecko w odwiedziny, niech najpierw nauczą je, jak zachowywać się właściwie, a nie szantażować dorosłego i nie oczerniać kuzyna.
Ale teściowa nie chce mi wierzyć i polega na słowach swojej 5-letniej wnuczki.
Pisaliśmy również o: Emocjonalny gest Martyny Wojciechowskiej. Miłosne wyznanie na Instagramie
Może zainteresuje: "Twój syn należy do kolonii karnej". Krzyczała Marta na matkę napastnika swojej córki, ale nikt nie mógł sobie wyobrazić, jak to się skończy
Przypominamy o: Wszystkie kobiety w ciąży były odwiedzane codziennie, przynoszono im pyszne jedzenie i słodycze, z wyjątkiem Anny