Marta nigdy nie słuchała moich rad, nigdy nie brała pod uwagę mojego zdania, ale ostatnio jej bezczelność i nietakt osiągnęły apogeum. Marta i jej mąż zaczęli mieszkać ze mną po ślubie.

Mieszkaliśmy we trójkę w trzypokojowym mieszkaniu, które odziedziczyłam po mężu. Pewnego dnia moja córka zabłysnęła inteligencją: "Mamo" - powiedziała - "Adam i ja przeprowadzamy się do innego miasta do pracy i tam będziemy musieli kupić dla nas mieszkanie." "Nawet w Ameryce, co mnie to obchodzi?

- "Chcemy sprzedać to mieszkanie i przeznaczyć pieniądze na zakup domu w innym mieście". Słowa córki sprawiły, że oczy wyskoczyły mi z głowy... jak to sprzedać.

Nie zamierzałam wystawiać na sprzedaż ani centymetra mojego domu." - A gdzie w takim razie proponujesz mi zamieszkać? Nie, oczywiście, nie stać nas na to. W domu spokojnej starości.

Znajdę ci dobry. Zobaczysz, nie będziesz się nudzić. - Nie będę się nudzić, bo nie wyprowadzę się z tego domu.

Popularne wiadomości teraz

„Życie nauczyło mnie, że czasami nieznajomi są drożsi niż rodzina: nawet wstyd im o tym mówić”

"Przeprowadziłam się do jego mieszkania. Zaczęłam gospodarzyć, niektóre rzeczy wyrzuciłam. Widziałam, że mąż się złości, ale nic nie mówił"

„Zmęczona sprzątaniem, zaproponowałam, żebyśmy pojechali do niego. Po kilku minutach szliśmy do jego mieszkania. Spodziewałam się zastać tam bałagan”

W Polsce 19-latka znalazła w lesie dziecko: niecodzienna historia, która przybrała nowy obrót

To mój kąt, będę tu mieszkał do końca życia. Jeśli ci się nie podoba, możesz odejść, nikt cię tu nie trzyma. Zobaczyłam, że mój zięć zarumienił się ze złości na moje słowa.

Ale nie wycofałam się. Wkrótce po tym incydencie poszłam do notariusza i spisałam testament, zgodnie z którym mój dom miał zostać po mnie przekazany radzie gminy.

Kiedy moja córka i zięć dowiedzieli się o tym, spakowali swoje rzeczy, nazwali mnie wariatką i wyjechali. Byłam szczęśliwa... Nie potrzebuję takich krewnych do niczego.