Oczywiście zgodziłam się, a rok później wyszłam za niego za mąż. Opiekował się mną bardzo dobrze, potem zostaliśmy parą i wszystko w naszym związku było idealne.

To była szalona miłość i sześć miesięcy później dowiedzieliśmy się, że wkrótce nasza rodzina się powiększy. Kiedy powiedziałam o tym Michałowi, był przeszczęśliwy.

Przez całe 9 miesięcy nie robił nic innego, jak tylko chronił mnie i opiekował się mną i dzieckiem. Oczywiście prawie natychmiast powiedzieliśmy o tym mojej teściowej, która miała bardzo mieszaną reakcję, a dokładniej, nie zareagowała wcale.

Było to dla mnie niespodziewane, ale Michał tak mnie kręcił w ramionach, że nie zwróciłam większej uwagi na reakcję teściowej - a potem o tym zapomniałam. Moja ciąża przebiegała bardzo dobrze, wszystkie badania były w normie, czułam się świetnie i przygotowywałam się do zostania mamą.

W dniu porodu rodziłam ponad 15 godzin, byłam wykończona, ale bardzo się starałam. Pamiętam tylko, jak urodziła się moja księżniczka, a potem zasnęłam ze zmęczenia.

Popularne wiadomości teraz

„Życie nauczyło mnie, że czasami nieznajomi są drożsi niż rodzina: nawet wstyd im o tym mówić”

„Jak mógł zaproponować coś takiego swojej matce. To nie jest odbieranie kotka z ulicy. To jego matka – skomplikowana i skąpa kobieta”

"Czekałam na rozwód. Były mąż próbował wrócić, ale byłam nieugięta. Wyprosiłam go. Dobrze mi bez niego"

„Zmęczona sprzątaniem, zaproponowałam, żebyśmy pojechali do niego. Po kilku minutach szliśmy do jego mieszkania. Spodziewałam się zastać tam bałagan”

Obudziłam się, gdy lekarz wszedł do pokoju. W końcu ocknęłam się na jego słowa, które pamiętam jak dzień wcześniej: "Gratuluję narodzin córeczki.

Muszę panią poinformować, że dziecko ma problemy z kręgosłupem i niestety wniosek jest rozczarowujący - to stuprocentowa niepełnosprawność. Radzę napisać pismo o porzuceniu dziecka.

- To niemożliwe, wszystkie badania były w normie. Jak to się mogło stać?" - To rzadki przypadek, ale się zdarza. Czy jesteś gotowy nosić to brzemię do końca życia?

Pomyśl o tym, co mówię. Później wszystko się rozmywa. Pamiętam bezlitosne słowa mężczyzny przez telefon: "Wybieraj: albo ja, albo to dziecko. Nie chcę kaleki". Na reakcję teściowej też nie musiałam długo czekać.

Wiadomość tekstowa o treści: "Nie chcę cię widzieć z tym tutaj". Byłam tak zraniona i zdenerwowana, że wszyscy bliscy mi ludzie odwrócili się ode mnie i mojego dziecka.

Wtedy zdałam sobie sprawę, że od tego momentu jesteśmy z Sofią same przeciwko całemu światu. Moja dawna przyjaciółka zabrała nas ze szpitala położniczego i zaproponowała, żebyśmy z nią zamieszkały.

Sofia była zwykłym dzieckiem, rozwijającym się jak inne dzieci, oczywiście z wyjątkiem tego, że nie potrafiła siedzieć i chodzić. Pewnego dnia spacerowałyśmy po placu zabaw i babcia odezwała się do mnie i poradziła, żebym poszła z córką do jej dziadka Adama ze wsi, który leczy takie choroby.

Tego samego wieczoru pojechaliśmy do jego wioski. I wiesz, za półtora miesiąca moja dziewczynka już chodziła.

Później niczym nie różniła się od innych dzieci i w pełni cieszyła się dzieciństwem. Posłałem ją do przedszkola, sam znalazłem dobrze płatną pracę, a rok później wzięliśmy kredyt na małe mieszkanie, ale było nasze.

Pewnego dnia Sofiika i ja wychodziliśmy z przedszkola, kiedy zadzwonił telefon. Po drugiej stronie usłyszałam słowa: "Anna, przyjedź do szpitala. Twój mąż jest w ciężkim stanie na oddziale intensywnej terapii po wypadku.

- Pomyliłaś numery, nie mam męża" - odpowiedziałam i rozłączyłam się. Pół roku później teściowa czekała na mnie w domu z Michałem na wózku inwalidzkim.

Widziałam w ich oczach, jak bardzo były zaskoczone widokiem całkowicie zdrowej dziewczynki, którą porzuciły. Byli bardzo przepraszający - a moja teściowa po prostu błagała mnie, abym przyjęła jej byłego męża do naszej rodziny.

- "Nie potrzebuję twoich przeprosin, odciąłeś nas i dziecko od swojego życia, więc teraz my odcinamy ciebie. Nie potrzebujemy kaleki.