Mieszkając w domu rodziców, połowę pensji oddawałem matce na czynsz i jedzenie.

Różniło się to w zależności od miesiąca, ale średnio było to około 6 tysięcy złotych. Moja mama ze swojej emerytury kupowała lekarstwa i inne drobiazgi.

Potem poznałem dziewczynę i zakochałem się niemal natychmiast. Ma trzydzieści lat i zrobiła na mnie dobre wrażenie już na pierwszym spotkaniu. Pobraliśmy się sześć miesięcy temu.

Nie mieliśmy wielkiej uroczystości, tylko ceremonię w urzędzie stanu cywilnego, a potem spotkaliśmy się z przyjaciółmi. Po ślubie wprowadziłem się do mojej nowej żony. Ona nadal mieszka z moją córką z pierwszego małżeństwa, która w tym roku rozpoczęła naukę w pierwszej klasie.

Moja żona ma wyższą pensję niż ja, ale żyliśmy głównie z moich pieniędzy, powiedziała, że muszę utrzymać rodzinę. Oczywiście moja pensja nie wystarczała nawet na przeżycie miesiąca, a wtedy żona dawała mi swoje pieniądze z surowym wyrazem twarzy.

Popularne wiadomości teraz

Anna prawie zemdlała, gdy zobaczyła kochankę swojego męża na sali porodowej, ale nie była zdezorientowana

„Michał, nareszcie jestem w ciąży”: krzyczał głośnik telefonu, a obok mnie siedziała moja żona

Po wejściu do nowego domu kobieta poszła do kuchni i włączyła czajnik. Nagle usłyszała czyjś głos: „Katarzyna, jesteś tam"

Żona zdała sobie sprawę ze wszystkiego, gdy przekroczyła próg domu i odkryła, że brakuje jej futra: „Maciej, jak mogłeś”

Zacząłem oszczędzać na wszystkim, nie stać mnie było nawet na opłacenie karnetu na siłownię. Zdałem sobie sprawę, że powinniśmy byli ustalić rodzinny budżet przed ślubem.

Przestałem też pomagać mamie, ale kiedy zaczyna się sezon grzewczy, długi za nasze trzypokojowe mieszkanie rosną.

Mama płaci wszystko ze swojej emerytury i zostaje jej tylko kilkaset złotych na życie.

Nie może starać się o dofinansowanie, dopóki jestem zameldowana w mieszkaniu. A ja nie mam dokąd pójść - proszenie żony uważam za upokarzające. Ona sama tego nie oferuje.

Odwiedziłem mamę i zobaczyłem, że jej lodówka jest pusta, prawie nie ma pieniędzy na leki. Nie mogłem na to patrzeć, więc postanowiłem, że będę jej dawał co miesiąc 3 tys. zł, bo zarabiam ok. 8 tys. w zależności od ilości zleceń, 5 tys. dawałem żonie, a ok. 2-3 tys. zł zostawało mi na zatankowanie samochodu i na kieszonkowe.

Żona uznała, że 5 tys. to za mało na rodzinę, że dziecku trzeba kupić ubrania, że za te pieniądze nie pojedziemy nad morze. Ogólnie rzecz biorąc, była przeciwna dawaniu pieniędzy mojej matce.

Zaczęła robić mi wyrzuty, że za mało zarabiam, że nie stać mnie na wiele rzeczy, że dziecko niedługo pójdzie do pierwszej klasy i potrzebuje na to pieniędzy, że nie możemy pojechać nad morze itp.

Żona robi mi wyrzuty prawie codziennie, a ja szukam pracy na pół etatu. Teraz naprawdę żałuję, że się ożeniłem, bo wcześniej żyłem tylko dla własnej przyjemności.

Rozumiem, że jeśli rozwiążę kwestię pieniędzy, problem zniknie i znów będziemy szczęśliwą rodziną. Nie rozumiem, dlaczego moja żona nie może utrzymywać dzieci ze swojej pensji lub wystąpić o alimenty dla byłego męża. Nie mogę zostawić matki bez jedzenia.

Jak mogę uszczęśliwić zarówno moją matkę, jak i żonę?