Jesteśmy szczęśliwi - minął miesiąc odkąd się wprowadziliśmy. Pierwszą sąsiadką, którą poznaliśmy, była starsza pani.
Zauważyłem, że zawsze była ubrana w łachmany, ale była czysta i zadbana, a po prostu nie było jej stać na nowe ubrania. Poruszała się o lasce.
Jeszcze nikogo nie poznaliśmy, kiedy pani Marta zaczęła do nas przychodzić - prosiła o cukier, cebulę, płatki.
Nie żałowaliśmy staruszce jedzenia, ale nigdy więcej nie widzieliśmy, żeby ktoś do niej przychodził. Zawsze żegnała się i mówiła: "Jaka z was piękna para, dbajcie o siebie. Dzieci dorosną, a wy zostaniecie dla siebie! To ja nie uratowałam tego, co miałam".
Nie wiedzieliśmy, co wydarzyło się w jej życiu, ale niezręcznie było pytać, ale sąsiedzi powiedzieli nam prawdę. Pani Marta miała męża i trójkę dzieci, mieszkali razem w tym domu, ale w innym wejściu.
"Nie mogłam sobie przypomnieć na co wydałam 150 euro. Była myśl: „A może te pieniądze zabrał Artur?” Ale przecież nie mógłby się tak zachować" Z życia
"Syn zrobił nam histerię. Krzyczał, że nie zniesie w domu kolejnego dziecka. Oskarżał nas, że go nie kochamy, skoro chcemy inne maleństwo." Z życia
„Nie mam miejsca dla niej, a twoja narzeczona, bez grosza i mieszkania” – zauważyła teściowa do syna w mojej obecności. Zniosłam to.” Z życia
"Zamiast ojca miałam ojczyma, nikt mnie nie kochał. A gdy nadszedł czas by się nim zająć, kazano mi go wziąć do siebie. Nie, nie zrobię tego." Z życia
Dla dzieci zrobiłaby wszystko, ale o męża w ogóle nie dbała, prawie nie zwracała na niego uwagi. Babcia zdmuchiwała kurz z dzieci, a mąż był z niej całkowicie niezadowolony.
A jej mąż był naprawdę dobry - czuły, miły, zarabiał pieniądze, dokonywał napraw. Naprawiał też wszystko w domu i przynosił rodzinie wszystkie pieniądze. Nie chodziła do pracy, ale wciąż znajdowała powody, by narzekać na męża. Jej dzieci były dla niej prawdziwym skarbem, a o męża w ogóle nie dbała. Mieszkał z nią ponad 10 lat, po czym opuścił rodzinę.
Postawiła go w tak trudnej sytuacji, że nawet cierpliwy mężczyzna nie byłby w stanie tego znieść. Ale z dumą mówiła, że to ona go wyrzuciła i poszła pracować jako listonosz.
I tak dzieci dorosły: syn wyjechał za granicę, córki wyszły za mąż i chciały sprzedać trzypokojowe mieszkanie rodziców. Tak też zrobiły: kupiły matce jednopokojowe mieszkanie, a pieniądze ze sprzedaży podzieliły między siebie.
Potem zapomnieli o matce - ani córki, ani syn nie odwiedzali jej od lat, a ona została zupełnie sama.
Teraz stara kobieta zdaje sobie sprawę z błędu swojej młodości i często wspomina swojego troskliwego męża. Krążą plotki, że po rozwodzie znalazł sobie inną żonę i ma z nią dwójkę dzieci.
Po tej historii zrobiło mi się żal tej kobiety, ale zaczęłam więcej myśleć o swojej rodzinie. Teraz bardziej doceniam mojego męża, bo tylko my będziemy mieć siebie nawzajem na starość. Chociaż mamy dobrego syna i córkę, nikt nie wie, co stanie się w przyszłości.
Wiele kobiet uważa, że mężczyźni są stale coś winni swoim mężom, że powinni być ich wsparciem i utrzymywać rodzinę. Ale nikt nie myśli, że mężczyźni to też żywi ludzie, nie roboty, z własnymi słabościami, lękami i obawami.
Moja babcia stała się dla mnie żywym przykładem, że mężczyzna będzie wspierał kobietę na starość, a ona nie może polegać na dzieciach.
Teraz nasz związek znacznie się poprawił, ponieważ mój mąż reaguje na mnie z czułością i życzliwością, i mówi, że nigdy nie tolerowałby głośnej i cynicznej żony, natychmiast by mnie opuścił.
Co sądzicie na ten temat?