Czułem, że to jest kobieta, z którą chcę spędzić resztę życia.

Był wtedy kryzys, urodziło się nasze pierwsze dziecko. Moja żona otrzymywała marne grosze, a nie żadną pomoc od państwa, więc ciężko pracowałem. Pamiętam, że nie wracałem do domu przez kilka dni.

A w domu zawsze czekała na mnie ukochana i syn. Na stole był ciepły obiad, domowy barszcz z pączkami czy pierogi z kwaśną śmietaną.

A na deser zawsze coś słodkiego, na przykład placek z wiśniami albo naleśniki z czekoladą. Pytała mnie, co słychać w pracy. Dodawała otuchy miłym słowem, gdy było ciężko.

Rano, zanim jeszcze się obudzę, słyszę, jak żona przygotowuje w kuchni śniadanie - kawę i jajka. Nieopodal leży torba z obiadową przekąską - kawałkiem ciasta, kotletami z ziemniakami i surówką.

Popularne wiadomości teraz

"Lara, skończysz sama z powodu tego mieszkania, masz 45 lat, komu je zostawisz, psu"

Tajemnice życia prywatnego Barbary Brylskiej. Jak aktorka poradziła sobie ze zdradami swoich mężów

Modlitwa za chorego do Matki Bożej Nieustającej Pomocy

Modlitwa za twojego dziecka

Jednak dopiero kiedy odeszła, zdałem sobie sprawę, że w rzeczywistości zrobiła wiele razy więcej niż ja...

Wydaje się, że to drobnostka, prawie niezauważalna w codziennym życiu. Ale gdy tylko Marta odeszła, poczułem się samotny we własnym domu.

Przez prawie miesiąc żyłem we mgle. Wydawało się, że to zły sen. Budziłem się, a moja żona spała obok mnie, uśmiechając się słodko. A w pokoju obok śpi Piotrek i leży jego plecak. Ale nie...

Wziąłem się w garść, gdy uświadomiłem sobie, że nie tylko ja przeżywam ciężkie chwile. Muszę opiekować się synem, bo ma dopiero 8 lat.

Oczywiście nie mogłem zastąpić jego matki. Na śniadanie jedliśmy przypalone jajka, a nawet udało mi się zrobić gorzką herbatę! I nie mówię tu o zakładaniu nowego prześcieradła na koc. Często syn albo ja gubiliśmy białe ubrania i dostawaliśmy kolorowe albo skarpetki, więc Piotrek chodził do szkoły w różnych parach.

Potem coś zaczęło śmierdzieć w lodówce. Okazało się, że to zepsuta sałatka, którą już dawno należało wyrzucić.

Zobaczyłem, że syn próbuje mi pomóc. Rano sam się ubiera, ale ja i tak potem szczypię guziki jego koszuli. Próbował ugotować nam obiad i potłukł prawie wszystkie talerze.

Ale nie kłóciłam się. Wspieraliśmy się nawzajem.

W weekendy syn przynosił mi obiad do pracy, a ja starałam się kupić mu coś smacznego w sklepie, bo bałam się gotować. Często rozmawialiśmy o mojej mamie.

Najlepszy komplement, jaki kiedykolwiek otrzymałam w kwestii gotowania od syna, to zdanie: "To mamy było smaczniejsze i lepsze, ale twoje jest równie dobre!".

Tak żyjemy już od prawie roku. W każdą niedzielę chodzimy na grób mojej mamy. Szkoda, że dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak wiele spoczywało na jej wątłych barkach! Gdyby nie mój syn, już dawno bym się poddał i popełnił samobójstwo.