Po prostu nie mogliśmy dostać się do mieszkania. Mój mąż zadzwonił do swojej matki, ale odebrała jego siostra Anna.
Powiedziała nam, żebyśmy zastanowili się, gdzie mieszkać. Nie będzie więcej gratisy. Zabierze wszystkie nasze ubrania do swojej ciotki. Rzeczy mojej mamy zostaną u niej.
Mieszkaliśmy w tym mieszkaniu przez trzy lata, niedawno je wyremontowaliśmy, od początku kupiliśmy nowe meble, bo na tych starych łóżkach nie dało się spać. Czułam wtedy, że nie powinnam była zaczynać mieszkania z teściową. Chociaż długo mnie namawiała. Dobrze się ze sobą dogadywaliśmy, nie było żadnych konfliktów, więc ta sytuacja tylko nas zdezorientowała.
Zadzwoniliśmy jeszcze raz do mamy, ale nikt nie odbierał. Poszliśmy więc do domu ciotki i zabraliśmy nasze rzeczy, ale brakowało nam kilku ubrań i sprzętów. Ciotka wzruszyła ramionami i powiedziała, że Anna przyniosła te rzeczy rano z jakimś mężczyzną i jej matką, a nasza matka była tak zła, że nie rozumiem, co jej powiedziała. Ciotka poradziła mi, żebym się nie złościła i nie brała sobie tego do serca.
Pierwszą noc spędziliśmy u znajomych, potem wynajęliśmy hotel na dwa kolejne dni, a następnie wynajęliśmy mieszkanie na dwa miesiące. Później wzięliśmy kredyt hipoteczny i kupiliśmy własne mieszkanie. Nigdy nie rozmawialiśmy z krewnymi mojego męża i nikt nie wyjaśnił nam, co wydarzyło się tamtego dnia.
Minęły cztery lata, gdy nagle, na początku wesela, w naszym życiu pojawiła się jego rodzina. Chcieli, aby dobrowolnie wyprowadził się z mieszkania: nie odmówił udziału w prywatyzacji, więc miał pełne prawo tam mieszkać, nawet jeśli mieszkanie zostanie sprzedane. Mój mąż nie zawracał sobie tym głowy. Wymeldował się i zameldował u nas. Nigdy nie otrzymałem żadnej wdzięczności.
Cała sytuacja była dla mnie bardzo dziwna, bo Anna prowadziła pochód, a moja mama w ogóle się nie kontaktowała. Moi przyjaciele powiedzieli, że nawet wtedy powinniśmy byli zadzwonić na policję, ponieważ mój mąż był tam zarejestrowany. Ale postanowiliśmy ich nie dotykać, żeby nie śmierdzieli.
W ten sposób się wyprowadziliśmy, cieszymy się, że o nas zapomnieli i niczego więcej nie żądają. W przyszłości nawet nie myślimy o pomaganiu im, krewni sami dokonali wyboru. Żyjemy spokojnie i nikomu nie przeszkadzamy.
Nadal jednak uważam, że Anna powiedziała teściowej coś, co skłoniło ją do wyrzucenia nas z domu. Po ślubie nazwała mnie swoją córką, poprosiła, żebym z nimi zamieszkała, a potem to było jak odcięcie. Od tamtej pory więcej się nie widzieliśmy i współczuję mojemu mężowi, bo jest po prostu rozczarowany tą sytuacją.
Może zainteresuje: "Męża karmiła dobrze, ale dla mnie nie było nic poza kaszą gryczaną i herbatą". Włożyłam w nią tyle wysiłku, a ona zachowała się w ten sposób
Przypominamy: "Co miesiąc wyjeżdżam w podróż służbową i spotykam się tam z moją kochanką": Nie wiem, jak z tym skończyć, bo moja żona czeka w domu