Pracuje dla mnie na stanowisku rządowym, a ja jestem kierownikiem średniego szczebla. Odkąd jesteśmy małżeństwem, zawsze mieliśmy trudności z wakacjami: albo ktoś nie może wyjść z pracy, albo występują okoliczności siły wyższej, więc rzadko wyjeżdżamy razem na wakacje.

I oto jest - długo oczekiwane wakacje, które zaplanowaliśmy pół roku temu. Wybraliśmy się na nie z żoną niemal w tym samym czasie. Chcieliśmy pojechać samochodem nad morze, nasi znajomi usłyszeli o tym i poprosili, żebyśmy się przyłączyli.

Tydzień przed wyjazdem zepsuła mi się skrzynia biegów. Postanowiłem odłożyć naprawę na później, bo ustaliliśmy z kolegą, że pojedziemy jego samochodem - tak będzie taniej dla wszystkich.

Znaleźliśmy wioskę i wynajęliśmy tam pokoje hotelowe. Wszyscy razem wyruszyliśmy w drogę. Wszystko było w porządku, pokoje były tanie, jedzenie kupowaliśmy w sklepie, niedaleko był park wodny - ogólnie bardzo nam się podobało. Większość dnia spędziliśmy na plaży, a wieczorem poszliśmy na spacer w parach.

Wieczorem przed wyjazdem zapukaliśmy do pokoju naszych znajomych Adama i Katarzyny. Chcieliśmy iść z nimi na dyskotekę ostatniej nocy. Jednak nikt nie otworzył drzwi.

Popularne wiadomości teraz

„Po rozwodzie byłem szczęśliwym człowiekiem. Cieszyłem się, że znajdę inną żonę. Ale z czasem zdałem sobie sprawę, że nie doceniłem Lisy”

„Więc jak ci się żyje z ojcem mojego dziecka”: zapytała mnie koleżanka z klasy mojego męża: „i dlaczego ją to interesuje”

"Odkąd byłam dzieckiem, moja matka bardzo mnie nie lubiła. A potem moja siostra powiedziała mi, że moja matka potrzebuje pomocy"

"W ostatni weekend mój młodszy syn postanowił zrobić mi niespodziankę. W sobotni poranek na progu stała swatka"

Zaczęliśmy dzwonić - wszystko wyłączyli, nie rozumieliśmy, co się dzieje. Zaczęliśmy pytać właścicieli hotelu, czy przypadkiem nie widzieli naszych znajomych - jak się okazało, wyszli w trakcie lunchu. Moja żona i ja właśnie poszliśmy na lokalny rynek, aby kupić pamiątki przed wyjazdem.

Zaczęliśmy z żoną szukać wyjścia z sytuacji, znaleźliśmy miejscowych, którzy zgodzili się zabrać nas do Gdyni, a tam kupiliśmy bilety na pociąg. Musieliśmy jednak zostać jeden dzień dłużej, ponieważ prawie nie było dostępnych biletów, a kupiliśmy miejsca w luksusowym przedziale, który nie należy do najtańszych.

Powrót do domu z walizkami i torbami zajął nam dwa dni. Poszedłem do pracy dzień później, a sama podróż kosztowała mnie fortunę. Po przyjeździe Adam zadzwonił do mnie i powiedział, że "byliśmy zmęczeni spędzaniem czasu z tobą i zdecydowaliśmy się wyjechać, aby spędzić resztę wakacji razem".

Byłem zszokowany, ale to był koniec naszej przyjaźni.