Mój mąż nie zawsze reagował odpowiednio - na przykład, gdy został zwolniony z pracy, przez trzy miesiące po prostu żył z matką i w ogóle się nie przejmował.
Oczywiście wspierałam go, ale generalnie to mąż zarabiał najwięcej. Gotowałam bez problemu, kupując jedzenie na własny koszt. Opłacałam też rachunki za media. W międzyczasie mąż leżał na kanapie lub grał na komputerze, a teściowa co tydzień przesyłała mu pieniądze.
W tym czasie niespodziewanie zaszłam w ciążę i nadszedł czas, aby odpoczynek mojego męża dobiegł końca. Ponieważ nie spieszyło mu się do pracy, kazałam mu znaleźć dobrą pracę. I oboje na mnie narzekali - Adam i jego matka. Jakbym to ja była czemuś winna!
Oczywiście powinnam się zastanowić, czy powinnam urodzić takiego mężczyznę, ale byłam tak zadowolona z ciąży, że zapomniałam o wszystkich problemach. Ale moja urażona teściowa nie zapomniała o niczym: była niezadowolona, że zmuszam jej syna do pracy.
Zapytała mnie w drugim miesiącu, czy zdecydowałam się na to celowo. Po prostu bałam się takich podpowiedzi. Cóż, oczywiście, zaszłam w ciążę celowo i dokładnie w czasie, gdy mój mąż leżał w domu bez pracy, aby zabrać go z wakacji! Co to za bzdury?
"Zostawcie męża w spokoju. Jak wam nie wstyd zabierać tatusia dziecku – patrzyła na mnie spojrzeniem pełnym determinacji. Spakowała walizkę." Z życia
Przepis na „puszystą” kawę podbił cały Internet
Nie ma świąt bez sernika. Sprawdzony przepis na sernik królewski
NIGDY nie dawaj KOTU tych 5 produktów!
Miesiące ciąży przeleciały, a ja urodziłam bezpiecznie. Ogólnie rzecz biorąc, dziecko jest po prostu cudem: w połowie od matki, a w połowie od ojca. Nie mogłam przestać podziwiać dziecka i pogrążyłam się w macierzyństwie.
W międzyczasie moja teściowa zaczęła napuszczać na mnie swojego męża. Kiedy dziecko miało sześć miesięcy, przyszła do naszego domu zobaczyć wnuka. Teściowa wyglądała na nieszczęśliwą: spojrzała wymownie na twarz dziecka i na twarz mojego męża. A potem porzuciła swoje brudne aluzje i powiedziała wprost, że wcale nie wygląda jak Adam.
Z niechęci do dziecka i siebie, nie wiedziałam nawet, co jej powiedzieć i wymamrotałam pierwszą rzecz, która przyszła mi do głowy, że mam silne geny.
Spojrzałam na męża. Spokojnie przełączał kanały w telewizorze i nawet nie odwrócił głowy. Albo mnie nie słyszał, albo myślał, że wszystko jest w porządku. Byłam już urażona, ale brak wsparcia z jego strony w takiej chwili to było zbyt wiele.
Ale ten dzień minął i został zapomniany, jak wiele innych. Starałam się żyć spokojnie, cieszyć się życiem. Ale moja teściowa nie była daleko w tyle i nie mogła się uspokoić swoimi podpowiedziami.
Byłam oburzona przez łzy, skarżyłam się mężowi i pokazywałam mu wiadomości od niej. Postanowił z nią porozmawiać.
Mój mąż poszedł do domu mojej matki, aby ją uspokoić. Ale wrócił zirytowany, zły i smutny jednocześnie. Ja, zmęczona, z dzieckiem na rękach, nie chciałam go o nic pytać - w ogóle nie interesował mnie ten brud.
A tydzień temu podszedł do mnie i powiedział, że zrobił test DNA.
Nie mogłam zrozumieć, dlaczego to zrobił. Mężczyzna natychmiast spojrzał na mnie i zaczął na mnie krzyczeć: robił to dla mojego dobra! Nie mogłam zrozumieć, o co mu chodzi, czy naprawdę myślał, że dziecko nie jest jego?
I powiedział, że zrobił test, żebym przestała kłócić się z matką. Sugerował moją rzekomą niewierność w tak przejrzysty sposób. Zawsze byłam mu wierna, nie boję się ani nie martwię o wyniki testu. Wiem, że test wykaże maksymalne prawdopodobieństwo ojcostwa. Ale byłam niesamowicie zdenerwowana, że ośmielił się zasugerować, że byłam mu niewierna. I że rzekomo miałam nasze dziecko na boku. Za to właśnie przepraszam.
Zasłaniał się też moim konfliktem z teściową. Ale normalny mężczyzna od razu postawiłby ją na swoim miejscu! Poważnie chcę się rozwieść. Poczekam aż wrócę do pracy, stanę na nogi i zostawię go z moim dzieckiem - a raczej naszym dzieckiem, ale on go nie potrzebuje.