Jednak moja żona i ja od czasu do czasu kłócimy się o nasze zaangażowanie w życie naszych dorosłych dzieci. Moja żona zawsze próbuje wtykać nos tam, gdzie nie należy! Na próżno starałam się jej wytłumaczyć, że nasze dzieci już dawno dorosły i nie potrzebują rad.
To raczej my możemy udzielać im rad i rekomendacji. Czasami lubię też dzielić się swoim doświadczeniem. Ale nigdy nie upieram się przy swoim punkcie widzenia!
Ostatnio te kłótnie z moją żoną osiągnęły punkt krytyczny. Faktem jest, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy życie naszego potomstwa uległo poważnym zmianom. Mój syn zamierzał kupić własne mieszkanie, a moja córka miała wyjść za mąż za swojego narzeczonego.
Oczywiście moja żona była zaangażowana na każdym etapie ze swoimi radami. Zaczęła od syna. W jakiej dzielnicy kupić mieszkanie, ile zapłacić, ile pieniędzy zaoszczędzić na remonty. Chciała kontrolować dosłownie wszystko!
Przekonałem żonę, że powinna zostawić go w spokoju! Jest teraz dorosły. Zna te wszystkie sprawy lepiej niż ona.
W pewnym momencie syn w końcu kupił mieszkanie. Rady przychodziły do niego ze wszystkich stron, ale w końcu zdecydował się na opcję, którą wybrał. Byłem niesamowicie szczęśliwy, kiedy to się skończyło.
Ale wkrótce moja żona przeniosła się na córkę i jej ślub. Uroczystość miała się odbyć za kilka miesięcy. Co więcej, córka sama poprosiła matkę o pomoc w organizacji wesela. Żona miała więc niejako związane ręce.
Córka szybko pożałowała, że zaangażowała matkę w organizację. Żona nie tylko doradzała i pomagała w razie pytań. Kłóciła się i promowała swoje pomysły! Począwszy od wystroju restauracji, a skończywszy na zaproszeniach dla gości.
Pewnego razu oboje poszli wybrać suknię ślubną dla swojej córki. Wrócili do domu z niczym. Moja córka miała mokre oczy. Zapytałam ją, co jest nie tak.
Nie mogłam tego dłużej znieść. Tego samego wieczoru, kiedy nasza córka wyjechała w interesach, porozmawiałem z żoną. Doprowadziła moją córkę do płaczu. Moja żona usprawiedliwiała się, że tak będzie najlepiej.
Więc tak: zabroniłem jej angażować się w sprawy organizacyjne związane ze ślubem. Możesz coś polecić - tak. Ale niech dziecko decyduje, to jej impreza. A jeśli ona nie da rady, to wolę wynająć organizatora zewnętrznego za pieniądze.
Moja żona była zdenerwowana i powiedziała, że nikt jej nie docenia.
Jeszcze przez kilka dni chodziła ze zmarszczonym czołem. Ale zaakceptowała moją decyzję. Mam nadzieję, że prędzej czy później zrozumie, że dzieci dorosły.
Niech się na mnie obraża, jeśli ma na to ochotę. Ale jestem w stu procentach pewien, że podjąłem właściwą decyzję.