Jestem psychologiem i bez fałszywej skromności mogę powiedzieć, że jestem całkiem dobry. Praktykuję od dłuższego czasu, dużo czytam i staram się stale doskonalić w swoim zawodzie.

W życiu pomaga mi moja wiedza i umiejętności, ale rozumiem, że nie ma sensu korzystać z nich na lewo i prawo. Nie każdy potrzebuje mojej pomocy i nie zawsze uważam ją za konieczną.

Jeśli ktoś jest krawcem, to nie znaczy, że jest gotowy szyć od rana do nocy, a kiedy zobaczy krzywo uszytą rzecz, natychmiast rzuci się, by ją przerobić. Nawet jeśli jest najlepszym krawcem.

Starałam się wychować córkę na niezależną osobę, która nie podlega szkodliwemu wpływowi opinii innych ludzi. Coś się udało, coś nie.

Teraz widzę ogromną lukę w jej postrzeganiu życia. Rok temu wyszła za mąż, ale nadal nie może dogadać się z mężem.

Popularne wiadomości teraz

"Moje życie osobiste wreszcie się poprawiło, a moja córka płacze, że nie pomagam przy wnuczce: czy nie zasługuję na trochę czasu dla siebie"

"Mój mąż prosi mnie o zmianę zawodu, to wpływ mojej teściowej: nie rozumiem ludzi, którzy wtrącają się w sprawy innych ludzi"

"Moja teściowa uważa, że mój mąż postąpił szlachetnie, ponieważ poczekał z rozwodem, aż skończę urlop macierzyński"

"Gdy tylko pensja mojego męża wzrosła, wszystkie obowiązki w domu spadły na moje barki: teraz zachowuje się jak dyrektor"

Problem polega na tym, że moja córka nie chce iść na kompromis. Chce, żeby wszystko było dokładnie tak, jak to sobie wyobrażała. Stąd ciągłe kłótnie i wyzwiska. Zamiast usiąść i spokojnie porozmawiać, córka wzywa mnie na pomoc, zrzucając problem na moje barki.

A ja muszę dopilnować, żeby zięć zrozumiał, że nie ma racji i pierwszy się pogodził. Najczęściej jednak to moja córka jest w tej sytuacji w błędzie.

Kiedy pierwszy raz córka zadzwoniła do mnie zapłakana i poprosiła, żebym przyjechała, leciałam szybciej niż wiatr, bo zdążyłam już wymyślić różne okropności.

Nie wiedziałam już, co myśleć. Może jej mąż był dla niej niegrzeczny, może miała kochanka, a może jej zięć postanowił wnieść pozew o rozwód. Ale powodem była domowa kłótnia, w której mojej córce nie podobało się stanowisko jej męża, a on nie chciał się wycofać. Córka nie mogła wymyślić nic mądrzejszego niż zadzwonić do mnie po pomoc.

Powiedziała coś w stylu: „Moja mama zaraz tu będzie, ona ci pokaże, ty draniu”. Jak w dowcipach, kiedy najgorszą karą dla zięcia jest przyjazd teściowej.

Nie chcę być strachem na wróble dla mojego zięcia. To po pierwsze. A po drugie uważam, że rodzina powinna najpierw spróbować rozwiązać swoje problemy poprzez zwykłą rozmowę, nie mają takich nieporozumień, że potrzebują terapii rodzinnej.

Zaproponowałem córce taką opcję. Usiądźmy we trójkę i porozmawiajmy, a ja będę moderować i kierować rozmową tak, by była pożyteczna.

Ale ta opcja nie pasowała do mojej krwi. Zgłosiłem się na ochotnika, by zrobić zięciowi pranie mózgu i bronić stanowiska córki. Znalazłem prawnika!

Córka poszła do swojego pokoju, żeby się obrazić, wypiliśmy z zięciem herbatę, porozmawialiśmy na abstrakcyjne tematy i wyszedłem. Córka była niezadowolona z mojej wizyty, nie spodziewała się właściwego rezultatu.

A potem takich wyzwań było znacznie więcej. Na początku nadal chodziłem, ponieważ moja córka zaczęła je ukrywać jako zwykłe zaproszenie do odwiedzenia. Potem odmówiła.

Zięciowi mogłam tylko powiedzieć, że radzę mu nie oceniać surowo, dziewczyna nigdy nie widziała normalnej rodziny i to moja wina. Jestem wdową, mój mąż zmarł, gdy córka była jeszcze w przedszkolu, a ja nigdy więcej nie wyszłam za mąż.

Zięć ma już do mnie dużą cierpliwość, bo rozmawiam z córką i wiem, co robi. Nie ingeruję w jej wypowiedzi, ale absolutnie nie chcę ingerować w jej relacje.

Z wysokości mojego doświadczenia mogę jej coś doradzić, ale nie będę rozwiązywać problemów z jej mężem. Niech albo sami nauczą się komunikować, albo się rozwiodą.

W przeciwnym razie córka przyzwyczai się do tego, że matka wszystko za nią załatwia, a matka odejdzie w nieodpowiednim momencie. Co wtedy zrobi? Lepiej od razu zająć się tą sytuacją.