Tam wszystkie matki zostały podzielone na zimne, otaczające, kontrolujące, histeryczne i inne. I wszystkie były toksyczne. Dobra mama musiała być zupełnie inna od tej klasyfikacji ssaków.

Kobieta zdała sobie sprawę, że wszystkie problemy w jej życiu były spowodowane przez jej matkę. Była toksyczna i zimna. Jej matka pracowała całe życie i wcześnie owdowiała. Wychowywała mnie, karmiła, edukowała, a potem też nie okazywała zbyt wielu emocji. Trudno było się z nią porozumieć. Nie było o czym rozmawiać.

Kobieta trafiła do specjalnej grupy dla niekochanych dzieci po pięćdziesiątce. Tam uczestnicy starali się dać sobie nawzajem to, czego nie dały im ich matki. Uczęszczała również na zajęcia taneczne i była na portalu randkowym. Miała też przyjaciół. Chodziły do teatru, jeździły razem na wakacje. I kolegów, oczywiście. Dobra komunikacja, ciepła, rozwijająca, wspierająca.

No i był jeszcze kot Ryżyk. Czasami musiałem zostawiać kota z mamą. Mama nie była zadowolona, ale opiekowała się kotem. Tylko bez większych sentymentów, jakoś chłodno, taka była, ta mama. Kobieta dużo opowiadała o swojej mamie na grupie i w sieci, w komentarzach pod tekstami o toksycznych matkach i braku miłości.

I kobieta zachorowała. Stała się bardzo chora. Wszystko działo się tak szybko: diagnoza, operacja, potem kolejna. Potem długie leczenie, bardzo trudne. A potem kolejna operacja. I znowu leczenie...

Popularne wiadomości teraz

Po raz pierwszy zostałam mamą, nie rodząc dziecka. 'Co mnie obchodzą cudze dzieci. Niech to matki się o nie martwią' – mówiłam i nie wytrzymałam

"Zostawcie męża w spokoju. Jak wam nie wstyd zabierać tatusia dziecku – patrzyła na mnie spojrzeniem pełnym determinacji. Spakowała walizkę." Z życia

Piękna wieczorna modlitwa do Anioła Stróża

Dlaczego nie wolno myć jajka przed przechowywaniem?

Kobieta wyzdrowiała. Minęły trzy lata. Została uratowana przez lekarzy. I jej matka. A ta kobieta sama powiedziała: "Na początku wszyscy interesowali się moim zdrowiem, pisali, dzwonili. Ale nie miałam siły, by utrzymywać kontakt, czułam się bardzo źle. Ludzie się obrażali. Albo byli po prostu zmęczeni. Każdy ma swoje życie".

I tylko moja matka została ze mną. To ona się mną opiekowała. Tylko ona widziała, jaka się stałam, jak wyglądałam, co się ze mną działo... Tylko mama. Okazało się, że nikt nie będzie się mną opiekował i pomagał mi na co dzień, sprzątał, prał, chodził do apteki, towarzyszył mi w szpitalu, nosił mi bieliznę, przynosił czystą, prowadził za rękę do toalety... Tylko moja mama".

Tak więc słowa o szklance wody, której nikt ci nie poda, są prawdziwe. Możesz potrzebować szklanki wody. A może nie. Może twoja rodzina ci ją da. A może nieznajomi. Ale częściej masz jeszcze tych "toksycznych" bliskich, z którymi się kłócisz, do których masz pretensje, którzy przypominają Ci o złych rzeczach... A potem okazuje się, że możesz polegać tylko na nich.

Obcy ludzie są lepsi. Ale w słabości i nieszczęściu nie opuszczają nas, tylko żyją swoim życiem. I mają u swego boku bliskich. Jeśli jeszcze żyją, oczywiście. I kota. Albo psa. I to wszystko.

I taka jest okrutna prawda o życiu. Więc nie stosuj od razu dziwnych klasyfikacji do tych, którzy są ci najbliżsi. Zwłaszcza jeśli klasyfikacja zawiera tylko przekleństwa.

Kto wie, jak potoczy się życie. I czy zamiast miłości nie zostanie na nas zesłana ciężka próba? Mówiła o tym cudownie uzdrowiona kobieta. I warto wsłuchać się w jej słowa. I zastanowić się, kto będzie przy nas w tym długim, długim czasie próby? Kto tak naprawdę nas potrzebuje? I z kim możemy zostawić kota, gdy odejdziemy?