Wtedy serce będzie pracować prawidłowo. I będziesz lepiej oddychać, z pełną klatką piersiową. Leczenie dobiegło końca, zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy. Teraz chodź i oddychaj!

Zacząłem chodzić i oddychać, bo chciałem żyć. Chociaż nie mam po co żyć: rozwiodłem się z żoną dawno temu, moje dzieci mieszkają samodzielnie w stolicy i mają się dobrze. A związki są dobre, ale każdy ma swoje życie. Ten człowiek się nie narzucał. Nie zaprosił mnie do siebie, wolał, żeby jego dzieci pojechały z rodzinami nad morze albo na narty.

Tak właśnie powiedział. Ale w rzeczywistości był bardzo smutny. Nie został zaproszony, po prostu zadzwonili i pogratulowali mu wakacji. A on im pogratulował. A potem zachorował. Ale został wyleczony.

W szpitalu było dobrze: można było porozmawiać i opowiedzieć o sobie. Było wiele osób w tym samym wieku. I każdy chciał opowiedzieć o sobie, więc zdecydowaliśmy się na zmianę. Było dobrze, choć bardzo źle. Fizycznie było źle. Psychicznie było dobrze.

A teraz chodził. Szedł jak szaleniec z opowiadania Edgara Poe. Ulice były brudne i śliskie. Zaczął chodzić po parku, małym parku, w kółko. Jedno kółko, drugie, dziesiąte... Ale moje serce wciąż bolało. Ciężko było oddychać. Chodziłem, bo bałem się upadku. I boję się w domu. Strasznie jest zamienić się w leżącą kłodę, ale nie straszna jest śmierć.

Popularne wiadomości teraz

"Kiedy po raz pierwszy zostawili u nas córkę naszej sąsiadki Kasię, nie wiedziałem, że wychowuje ją babcia. Wyglądała jak zwykła dziewczynka”: z życia

Rewelacyjnie smaczny i banalnie prosty przepis na piernik

Najsłodsze zdjęcia kotka, których nigdy nie widziałeś

5 najdroższych oraz najrzadszych ras kotów na świecie

Przeszedł piętnasty krąg. Brudny mały pies podążał za nim. On też chodził i chodził. Boi się podejść do mnie na odległość. Ale idzie i idzie, mały, brudny, kudłaty pies. Jego sierść zwisa soplami, jego noga jest kulawa.

Mężczyzna zatrzymał się i zobaczył psa. Nie, widział go już wcześniej. Był pogrążony w tęsknych myślach, liczył oddech i puls. Myślał o sobie, koncentrował się na sobie. I wtedy zobaczył psa. Pies zatrzymał się i spojrzał na niego. Miał nadzieję, że coś mu da. Przynajmniej odrobinę czegoś jadalnego...

A mężczyzna nagle zaczął płakać pod wilgotnym, ciężkim marcowym niebem. To choroba zwana tchórzostwem, przeczytał w Internecie. Jego nerwy są słabe, jego mózg jest słabo ukrwiony, więc go traci. To jest tchórzostwo.

Ze słabości zawołał psa. Usiadł i zawołał go. A pies podszedł nieśmiało, brudny, brudny, bez oczu.

Wziął brudnego psa. Włożył go pod kurtkę. I przyniósł go do domu. Dał mu gotowanego indyka - to było dietetyczne mięso, był na diecie. I ugotował owsiankę. I umył go w łazience. A pies był cierpliwy i posłuszny, patrząc na niego swoimi inteligentnymi brązowymi oczami - teraz oko było widoczne. A potem zrobił sobie legowisko na krześle. Nie było mu żal nowego koca i krzesła. Nadal trochę płakał.

A teraz spaceruje z psem po parku. Noga psa wyzdrowiała i teraz biega radośnie! A serce mężczyzny otworzyło się i zaczęło pracować. Oddycha pełną piersią, tak jak powinno. Chodzenie pomogło! I oddychanie pomogło!

Oddychanie na żywo zawsze pomaga. Kiedy czyjeś serce bije obok ciebie, kiedy ktoś oddycha ciepłym i żywym oddechem obok ciebie, to zawsze pomaga. Kiedy nie jesteś sam, to pomaga. I nie jesz sam. A kiedy masz w domu kogoś, kto cię kocha, pomaga ci bić serce. Głębokie oddychanie też pomaga...

I można żyć. A dzieci przyjadą latem. Odwiedzą nas. Prosił mnie o to. Zadzwonił. Czasami trzeba po prostu zadzwonić. To też pomaga oddychać i żyć.