Moja córka myśli, że muszę jej pomagać, a ja nawet nie chcę z jej nastawieniem. Kocham moją wnuczkę i kocham moją córkę, ale chcę złapać swój własny kawałek szczęścia w tym życiu.

Wcześnie owdowiałam. Zostałam sama z roczną córeczką i mogłam tylko czekać na pomoc rodziców, ale oni mieszkali daleko i nie zawsze mogli pomóc. Mój mąż zostawił nam mieszkanie, które było dla nas ratunkiem, bo wynajęcie domu z mojej pensji było po prostu niemożliwe.

Musiałam pracować prawie całą dobę. Dopóki nie dostaliśmy ogródka, moja babcia, sąsiadka, opiekowała się moją córką, a potem moja mama przyszła i zabrała córkę do siebie, żebym mogła znaleźć pracę, zaoszczędzić trochę pieniędzy i zabrać córkę z powrotem. To jedyny powód, dla którego nie rozprostowaliśmy nóg.

Kiedy dostaliśmy przedszkole, stało się łatwiejsze, moja córka była zaskakująco dobra, nie chorowała często, a ja trzymałam się każdej okazji, aby zarobić dodatkowe pieniądze. Nie było czasu dla siebie i na życie osobiste, musiałam ciężko pracować. Potem szkoła, studia - wszystko to wymagało dużych nakładów finansowych. Wszystko stało się łatwiejsze, gdy moja córka znalazła pracę.

Na początku byłem nawet zdezorientowany, ponieważ nie musiałem już schylać się w kilku miejscach pracy. Moja córka pracowała i utrzymywała się sama, a ja nie potrzebowałem wiele. W tamtym czasie zrezygnowałem już z siebie. Można powiedzieć, że nie żyłam, tylko przetrwałam.

Popularne wiadomości teraz

"To, że moja żona nie potrafi być wierna, przyjąłem jako fakt, niech się bawi. Chcę tylko jednego, żeby mnie nie opuściła. Kocham ją": z życia

"Mama powiedziała: 'Wrócisz do mnie z łzami w oczach, bo będziesz zdradzona tak jak ja'. Na wesele przyszła jakby to było ostatnie pożegnanie":z życia

"Jestem starszą synową, pomagam teściowej a ona mnie nie szanuje. A Polina młodsza jest bezczelna, nic nie robi i ją uwielbiają":Niesprawiedliwe życie

Historia z pociągu: "Pani jechała do syna aby zająć się wnukami. Droga daleka, w przedziale był starszy mężczyzna, który jadł herbatniki z wrzątkiem"

- Mamo, o czym ty mówisz? Co widziałaś w swoim życiu? Nic!!! Więc żyj dla siebie, dopiero zaczynasz - przekonywała mnie córka, ale ja nie chciałam nic robić.

Byłam przyzwyczajona do tego, że zawsze muszę gdzieś biec, spieszyć się i coś robić. A teraz to się skończyło. Nie chciałam narzucać się córce, ona ma swoje życie, rozumiem. Moja pomoc wtedy tylko jej przeszkadzała. A ja wracałam z pracy do pustego mieszkania i miałam ochotę wyć jak wilk. To było takie samotne i niezwykłe. Moi rodzice też już wtedy nie żyli.

Córka oczywiście mnie odwiedzała, ale nie mogła przychodzić codziennie. Nie nalegałam. Uważałam, że swoje już przeżyłam i nie mam prawa psuć życia mojemu dziecku. Jest młoda, wszystko przed nią, będzie szczęśliwa, nie tak jak ja. Czułam się kompletnie zagubiona i załamana.

Na szczęście nie trwałam w tym stanie długo. Moja córka wkrótce wyszła za mąż i ogłosiła ciążę. To mną wstrząsnęło, dało impuls do działania. Moje życie znów zaczęło się kręcić, bo teraz żyłam w oczekiwaniu na narodziny wnuczki. Pojawił się nowy sens, poczułam, że znów mnie potrzebują.

Kiedy moja córka urodziła, spędzałam z nią prawie cały wolny czas. Mojego zięcia prawie nigdy nie było w domu, ciężko pracował, ale rodzina miała wszystko, czego potrzebowała. Byłam szczęśliwa, że znów jestem potrzebna, że znów jestem w biznesie.

Po około ośmiu miesiącach moja córka wyzdrowiała i zaproponowała mi wzięcie urlopu macierzyńskiego i opiekę nad wnuczką, podczas gdy ona wróciła do pracy, aby pomóc mężowi w utrzymaniu rodziny. Zgodziłam się. Dzieci obiecały, że będą mi płacić, choć odmówiłam, ale nalegały. W efekcie wszyscy byli szczęśliwi - córka robiła karierę, a ja zajmowałam się wnuczką i prowadziłam dom.

Kiedy mała poszła do przedszkola, chodziłam z nią na wszystkie zwolnienia lekarskie, odbierałam ją z ogrodu i przyprowadzałam do domu. Zanim dzieci wróciły z pracy, zdążyłam ugotować obiad i pojechać do siebie. Byłam zadowolona ze wszystkiego, chociaż czasami było ciężko, ale czułam, że żyję pełnią życia.

W tym samym roku moja wnuczka rozpoczęła z nami naukę w pierwszej klasie. W pobliżu naszego mieszkania nie było szkoły, było nowe sąsiedztwo, ale była jedna niedaleko nas, a moja córka tam chodziła. Postanowiliśmy posłać tam dziecko. W tym czasie przeszedłem na emeryturę i zrezygnowałem z pracy, zostawiając mnie tylko na pół etatu, więc moja wnuczka była na mnie po szkole.

Odbierałem ją, karmiłem obiadem, ćwiczyłem z nią, a potem szedłem na spacer lub zabierałem do klubu, gdzie czekałem, aż wróci z zajęć i wracaliśmy do domu lub do parku. To właśnie czekając na nią poznałem Mykolę. On również zabierał swoją wnuczkę do klubu.

Spotkaliśmy się kilka razy, grzecznie się przywitaliśmy, ale w kolejce jest nudno, a żadne z nas nie jest przyzwyczajone do telefonów, to nie nasz wiek. Porozmawialiśmy chwilę, a on okazał się miłym towarzyszem. Na początku rozmawialiśmy tylko czekając na dzieci, potem kilka razy poszliśmy do parku z naszymi wnukami po szkole.

Nie przywiązywałam dużej wagi do tych wszystkich spacerów i rozmów. Nie przyszło mi do głowy, że Mykoła widzi we mnie kobietę, bo od dawna nie widziałam jej w sobie. Kiedy więc poprosił mnie o numer telefonu, a wieczorem zadzwonił i zaprosił na wspólny spacer, bez dzieci, byłam zdezorientowana. Ale zgodziłam się, bo było mi miło mieć go przy sobie.

Sam Mykoła też jest długoletnim wdowcem, ma też córkę, którą wychowywał z pomocą matki, bo nie był w związku. Teraz spędza też dużo czasu ze swoją wnuczką. Dwie samotności spotkały się, że tak powiem.

Zaczęliśmy spędzać ze sobą dużo czasu. Zapraszał mnie do teatru, w którym nie byłam od czasów szkolnych mojej córki, chodziliśmy do restauracji i kina. Świat otworzył się przede mną z nieznanej strony. Zaczęłam sobie przypominać, że w ogóle jestem kobietą. I, jak na dzisiejsze standardy, nawet jeszcze nie starą.

Moje dzieci zostawiały ze mną wnuczkę w weekendy, kiedy wyjeżdżały gdzieś ze znajomymi, żeby odpocząć. Byłem za tym, ale teraz miałem własne plany na weekend, a Mikołaj i ja zamierzaliśmy udać się do centrum rekreacji. Więc kiedy moja córka powiedziała w piątek, że urodzę w sobotę, odmówiłam. Po raz pierwszy w życiu odmówiłam.

Gdyby ostrzegła mnie wcześniej, oczywiście zmieniłbym plany. Ale tak nagła zmiana planów była już niewygodna. Powiedziałem o tym mojej córce, a ona była zaskoczona. Wyjaśniłem, że mam już zaplanowaną podróż i poprosiłem ją, by poinformowała mnie o swoich planach z wyprzedzeniem. Moja córka nie odpowiedziała mi wtedy.

Spędziliśmy miło czas z Mykolą, a w poniedziałek jak zwykle odebrałem wnuczkę ze szkoły, poćwiczyłem, nakarmiłem i wieczorem jak zwykle odwiozłem do domu. Wszystko szło dobrze przez tydzień, aż w piątek moja córka ponownie zaskoczyła mnie prośbą o zabranie wnuczki na weekend. Znów musiałem odmówić.

- "Uzgodniliśmy, że uprzedzisz mnie z wyprzedzeniem. Nie mogę, mam już plany na weekend.

- Wiem, jakie są twoje plany! Znowu spotkasz się z tym starcem. Moja córka powiedziała mi o twoich randkach dawno temu.

Byłam oburzona takim tonem, w końcu to moja prywatna sprawa, nie proszę o wiele, tylko o uprzedzenie z wyprzedzeniem o planach, w których biorę udział.

- Co mam zrobić, skoro zadzwoniono do nas dopiero dzisiaj? Czy mam odmówić, mówiąc: "Przepraszam, moja matka oszalała na starość i biega za mężczyznami"?

Zabolały mnie jej słowa i zażądałam przeprosin. Córka jednak upierała się, że kiedyś byłam babcią jak babcia, a teraz robiłam coś głupiego.

- Całe życie żyłaś sama, płakałaś mi, że masz tylko przeżyć, a teraz odwróciłaś kota ogonem. Zamierzasz wyjść za mąż!

Może i wyjdę, ale to nie ty powinieneś o to pytać. Powinieneś być szczęśliwy z mojego powodu!

- Dlaczego miałbym być szczęśliwy? Zapomniałeś o swojej wnuczce z powodu jakiegoś staruszka? Jestem taka szczęśliwa!

Wyszłam, trzaskając drzwiami. Nigdy nie czułam takiej agresji. Łzy popłynęły mi po policzkach. Czy zapomniałam o swojej wnuczce? Dorastała w moich ramionach! Czuję się tak, jakby moja córka potrzebowała mnie tylko jako darmowej niani i nie chciała brać pod uwagę moich interesów.

Całe życie dbałam o to, by czuła się dobrze, by moja wnuczka czuła się dobrze. Nie odmawiam dalszej pomocy, proszę tylko o ostrzeżenie z wyprzedzeniem i odrobinę wolności. Czy to naprawdę zbyt wiele?