Rzadko kiedy małżonkowie rozumieli się tak dobrze jak my. Mój mąż miał świetną pracę, mieliśmy wystarczająco dużo pieniędzy i mogliśmy tylko marzyć o takim szczęściu, jakie mieliśmy.
Zmarł nagle, tuż przede mną. Długo nie mogłam w to uwierzyć. Życie zmieniło się w serię ponurych dni. Wpadłam w rodzaj odrętwienia, nic mnie nie cieszyło.
Mój syn próbował wyprowadzić mnie z tego stanu, ale bezskutecznie. Próbował wszystkiego, aby mną wstrząsnąć, zmusić mnie do zrobienia czegoś: mówił, że ma problemy na uczelni i udawał, że jest chory. Wszystko to działało przez krótki czas.
Pewnego dnia syn poprosił mnie o uporządkowanie papierów w biurze męża. Zgodziłam się, zdając sobie sprawę, że jest to konieczne do rozpoczęcia procesu spadkowego.
W biurku mojego męża była jedna szuflada, która nie chciała się otworzyć. Nie było do niej klucza, więc musiałam wyłamać zamek.
Kot po raz pierwszy pojawił się na płaży. Jego niezadowolona twarz rozpowszechniła się po całemu światu
Poznajesz osobę na tym zdjęciu? Dziś zna ją każdy, lecz nie wszyscy darzą ją sympatią
10 zabawnych zdjęć zwierząt, które nie przestają nas zadziwiać
Ta historia porusza. Pies przychodził codziennie przez 10 lat na stacje po swojego pana
W tej szufladzie znalazłam kilka kopert z adresem zwrotnym. Koperty zawierały zdjęcia chłopca, który wyglądał bardzo podobnie do mojego męża. Na odwrocie zdjęcia były napisy: "Andrzej ma rok", "Andrzej ma dwa lata"...
Grzebiąc w telefonie męża, znalazłam zdjęcie tego samego chłopca, gdy był starszy. Co roku tego samego dnia — dziesiątego maja — mój mąż przelewał na konto dużą sumę pieniędzy.
Po porównaniu faktów i przypomnieniu sobie, że dwadzieścia lat temu mój mąż był w długiej podróży służbowej w tym samym mieście, zdałam sobie sprawę, że miał kochankę i syna.
I wtedy jakby opadło ze mnie odrętwienie i obojętność na wszystko. Jak mój mąż mógł mnie cały czas oszukiwać? Mówić mi o miłości, mając na boku kochankę i syna?
Jeszcze raz przeczytałam adres na kopercie i postanowiłam zająć się moją rywalką.
Dzień później byłam w tym mieście i stanęłam przed drzwiami tych, którzy dzielili ze mną męża. Postanowiłam, że zadzwonię do drzwi, powiem, że przyjechałam z daleka, jestem bardzo zmęczona, pomyliłam adres, poproszę o wodę, a potem postąpię stosownie do okoliczności.
Drzwi otworzyła szczupła kobieta o bardzo miłych, zmęczonych oczach i cichym głosie. Kiedy poprosiłem o wodę, zaprosiła mnie do kuchni. Idąc za nią, zauważyłem, że bardzo utyka.
Mieszkanie było biedne, ale bardzo czyste. Podziękowałam jej i poczęstowałam jabłkami, które kupiłam po drodze. Rozmawialiśmy.
Kobiecy głos z odległego pokoju poprosił Olę o przyniesienie wody. Moja rozmówczyni przeprosiła i wyszła z kubkiem wody.
Kiedy wróciła, kontynuowaliśmy rozmowę. Rozmowa z Olą była łatwa. Powiedziałam jej, że mój mąż zmarł. A ona powiedziała mi, że była niepełnosprawna od dzieciństwa, że jej matka zmarła po urodzeniu drugiej córki, młodszej siostry Oli. Od trzynastego roku życia musiała opiekować się matką i wychowywać siostrę. Ojciec je zostawił, miały tylko jedną babcię, która zmarła trzy lata później. Ale jest w porządku, mówi, że sobie poradziła. I chociaż jest niepełnosprawna, jest odporna.
Zapytałam ją, czy ma kogoś oprócz matki i siostry. Powiedziała, że ma syna Adama, który jest jej dumą. Teraz studiuje w instytucie i zarabia na pół etatu, pomagając jej. Jest dla niej jedyną nadzieją, ponieważ jej siostra wyszła za mąż i wyjechała za granicę.
Ostrożnie zapytałam, gdzie jest jej mąż. Ola powiedziała, że to zależało od tego, jak "piękna" była, więc panowie młodzi nie stali w kolejce, aby ją zdobyć. Ale ten bardzo przystojny mężczyzna musiał jej współczuć. Od tamtej pory się nie widzieli. Ona co roku wysyła mu zdjęcie Adama, a on dziesiątego maja, w urodziny syna, wysyła im pieniądze, dużo pieniędzy. Dzięki tym pieniądzom przeżyli.
Słuchałam historii tej kobiety, która była niezłomna w swoim życiu i wcale nie postrzegałam jej jako rywalki. Nawet nie myślałam o tym, żeby się z nią zadawać, mścić, robić skandale.
Pożegnałam się, podziękowałam za gościnę i wróciłam do domu. A każdego dziesiątego maja ostrożnie przelewam na kartę Oli tę samą kwotę, którą mój zmarły mąż wysyłał jej co roku.