Wychowywałam Magdę z całą miłością, jaką miałam, nigdy nie powiedziałam jej złego słowa, wszystko, czego chciała – zawsze miała. I tak wyrosła moja „kwiatuszek” bez zrozumienia, że w życiu trzeba pracować na własny rachunek i za wszystko płacić.
Co tu dużo mówić, może to moja wina, że nie nauczyłam jej ustawiać priorytetów. Oni z mężem żyją jak bogacze, nie myśląc o przyszłości.
Ostatnio znowu miałam z Magdą nieprzyjemną rozmowę. Staram się ją sprowadzić z chmur na ziemię, ale ona żyje w jakichś swoich fantazjach. Główna fantazja to taka, że oddam im swoją dwupokojową kawalerkę, a sama przeniosę się do jednopokojowej, też mojej, w której teraz mieszkają młodzi.
Nigdy niczego podobnego nie obiecywałam, bo miałam zupełnie inne plany wobec obu mieszkań. Córka z zięciem poprosili, żeby tam zamieszkać, aby zaoszczędzić na kredyt hipoteczny, ale nie widzę, żeby cokolwiek odkładali.
Mieszkają tam już pięć lat. W ciągu tych pięciu lat byli trzy razy na wakacjach za granicą, kupili samochód na kredyt i nie widać, żeby cokolwiek odkładali. Jestem właścicielką dwóch mieszkań – jednopokojowego, które odziedziczyłam po mamie, oraz dwupokojowego, na które sama zarobiłam ciężką pracą.
Mieszkałam z Magdą w tym dwupokojowym mieszkaniu i przyzwyczaiłam się do niego, a w najbliższych latach nie planuję się stąd wyprowadzać. Kiedy córka wyszła za mąż i pozwoliłam im zamieszkać w jednopokojowym mieszkaniu mojej mamy, od razu zaznaczyłam – to nie prezent, nie zamierzam przepisywać mieszkania na nich, więc mogą tam mieszkać tymczasowo, a potem przeniosą się do własnego lokum.
Ale córka nie potraktowała moich słów poważnie, a za nią i zięć. Choć powtórzyłam to wielokrotnie – zostali wpuszczeni na jakiś czas, nic więcej. Nadal pracuję, ale emerytura jest coraz bliżej. Nie mam nadziei, że córka będzie mi pomagała finansowo.
Oni z zięciem ledwo wiążą koniec z końcem, a gdyby nie rodzice zięcia, jedliby tylko makaron. Teściowie wiecznie im pomagają – pieniędzmi, produktami, a młodzi żyją tak, jakby wszystko było w porządku, nie myśląc o przyszłości.
Nie przejmują się tym, że nie mają odłożonych pieniędzy na przyszłość. Dlatego postanowiłam, że na emeryturze będę wynajmować jedno z mieszkań, żeby mieć jakiś dochód. A jeśli sytuacja stanie się naprawdę trudna i nie będę mogła wynajmować, sprzedam jedno z mieszkań, a za te pieniądze wynajmę sobie opiekunkę.
Tak, mając żyjącą córkę, myślę o wynajęciu opiekunki. Bo nawet teraz nie mogę jej doprosić się o pomoc, gdy jej potrzebuję. A nie lubię prosić, bo ten proces mi się nie podoba. Dlatego wolę już teraz zadbać o swoją starość.
A młodzi powinni wreszcie wziąć swoje życie pod kontrolę. Żyją jak jednodniowe motyle. Wszystko jest łatwe i wesołe, jeśli nie otwiera się oczu na rzeczywistość. Nie mają swojego mieszkania, spłacają kredyt na samochód, a do mnie przychodzą powiadomienia, że zadłużenie na mieszkanie rośnie, bo zięć siedział trzy miesiące bez pracy.
A córka z uśmiechem oznajmia mi, że wkrótce zostanę babcią. Z takim podtekstem, że mam już zbierać rzeczy i przeprowadzać się do jednopokojowego mieszkania, bo jak planowali, oni chcą wprowadzić się do dwupokojowego.
Ale nie przewidzieli tego, że jestem przygotowana na taki szantaż.
Pogratulowałam córce, życzyłam zdrowia i powiedziałam, że teraz będzie im trudniej oszczędzać na mieszkanie, ale dobrze, że zdecydowali się na dziecko. Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie. Zaczęła narzekać, że w jednopokojowym mieszkaniu będzie im ciasno, a dwupokojowe rozwiązałoby ich problem.
Odpowiedziałam, że kiedy uzbierają na dwupokojowe, to będą je mieli.
– A ty w ogóle nie chcesz brać udziału w życiu córki i wnuka? – wybuchła córka.
Mam wrażenie, że teraz nie uczestniczę w życiu córki. Czy udział polega tylko na tym, żeby wszystko jej dać na tacy? I tak zamierzam zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby w przyszłości nie być ciężarem dla młodych.
Już teraz mogłabym wynajmować jednopokojowe mieszkanie i odkładać pieniądze, ale zamiast tego mieszka tam córka z zięciem i jeszcze gromadzą długi za media. Na razie ich nie wyrzucam, ale córka musi zrozumieć, że to tylko tymczasowe rozwiązanie, a ona powinna sama wziąć się do pracy. Wydaje mi się, że jasno jej to przekazałam!
Pisaliśmy również o: https://kolezanka.net/rodzina/19945-syn-i-synowa-postanowili-przesiedlic-mnie-na-wies-ale-ja-nie-chce-kocham-swoje-mieszkanie-opowiesc-emerytki-o-planach-syna
Może zainteresuje: „Dostałam mieszkanie od babci. Rodzina wymaga, żebym oddała je starszej siostrze, bo ona go potrzebuje. Czuję się, jakby mnie okradziono”: studentka
Przypominamy: „Kupiłam babci ziemniaki, a brat z żoną cichaczem przyjechali i zabrali połowę worka”: opowieść o sprawiedliwości od jednej pani