Opowiem historię o spotkaniu z rodzicami męża, na które czekaliśmy tak długo.

Jednak nasze oczekiwania nie zawsze odpowiadają rzeczywistości, co teraz już dobrze wiem.

Moi rodzice kupili mi mieszkanie, gdy tylko dowiedzieli się o moich planach wyjścia za Jurka.

– Narzeczony nie ma własnego mieszkania, a my doskonale pamiętamy, jak tułaliśmy się po cudzych kątach – powiedział wtedy ojciec.

– Dużego mieszkania nie damy rady kupić, ale kawalerkę kupimy i pomożemy ci zebrać wszystko, co potrzebne do życia w niej. Byłam bardzo wdzięczna rodzicom, bo rzeczywiście martwiliśmy się z Jurkiem, gdzie będziemy mieszkać po ślubie.

Popularne wiadomości teraz

„Publikuję osobiste nietypowe zdjęcie. Komentarze: ‘W pani wieku takich zdjęć nie wolno publikować.’ ‘Po co to pokazywać. Myśli że ma 16 lat." Z życia

„Po tym, jak go zdradziłam, mój mąż wrócił, ale mi nie wybaczył. Nie zapomniał. Przeprowadziliśmy się do innego miasta, ale to nie pomogło”

Tajemniczy partner Piaska. Kim jest mężczyzna, który zdobył serce Andrzeja Piasecznego

Ogórki konserwowe idealny przepis na zapasy zimowe

On pochodził z prostej rodziny, krewni mieszkali na wsi, a on po studiach został w stolicy. Poznaliśmy się u wspólnych znajomych, oboje skupieni na karierze, aż w końcu zakochaliśmy się i postanowiliśmy wziąć ślub.

Nie zamierzaliśmy wydawać pieniędzy na wesele, więc ograniczyliśmy się do skromnej kolacji w gronie moich rodziców i najbliższych przyjaciół.

– Przyjedziemy do was jesienią, wtedy się poznamy – powiedzieli rodzice Jurka przez telefon. – Teraz nie mamy możliwości, ani pieniędzy na podróż.

Rozumiałam to, niczego nie wymagałam, ale było mi trochę przykro, że teściowie nawet nie zadzwonili w dniu naszego ślubu.

– Tata i mama nie chcieli nam przeszkadzać – uspokajał mnie Jurek. – Nie martw się, skoro powiedzieli, że przyjadą jesienią, to wtedy się spotkamy i porozmawiamy.

Nie zawiedli nas. Cztery miesiące po ślubie poinformowali, że przyjadą w odwiedziny na urodziny syna.

– Zatrzymamy się u was na kilka dni, pokażecie mieszkanie, opowiecie o planach, zwiedzimy Warszawę – mówiła teściowa.

– Na kilka dni to za dużo planów – śmiał się Jurek.

Martwiłam się, bo po raz pierwszy miałam spotkać się z rodziną męża i chciałam, żebyśmy się polubili. Nie bardzo wiedziałam jednak, jak pomieścimy się w kawalerce, więc zaproponowałam Jurkowi wynajęcie pokoju w hotelu dla jego rodziców.

– Zwariowałaś? – obraził się.

– Rodzice jadą na dwa dni, stęsknili się, a ja mam ich wysłać do hotelu? Dadzą radę, rozłożymy materac.

Nie sprzeciwiałam się, wierząc, że dwa dni szybko miną, a obowiązek wobec rodziny będzie spełniony.

Teściowie przyjechali w obiecanym terminie, przywożąc ze sobą dziesięcioletniego bratanka Jurka.

– Daniel nigdzie nie bywa, więc postanowiliśmy mu zrobić niespodziankę i zabrać go do stolicy – mówiła teściowa.

Nie miałam nic przeciwko chłopcu, tylko nie wiedziałam, gdzie go położyć spać. W końcu przywieźliśmy dodatkowy materac od moich rodziców, który ledwo zmieścił się w kuchni. Poruszanie się po mieszkaniu przypominało teraz labirynt, bo trzeba było ostrożnie i cicho chodzić, by nikomu nie przeszkadzać.

Pocieszałam się, że te kilka dni minie szybko i spędzimy miło czas. Na urodziny Jurka spotkaliśmy się w kawiarni z rodzicami z obu stron i przyjaciółmi. Wieczór był udany.

– Twoi rodzice jutro wyjeżdżają, musimy ich odprowadzić na dworzec – mówiłam mężowi w niedzielę rano.

– Zostaną jeszcze u nas, bo mało byliśmy razem, nie zdążyliśmy porządnie porozmawiać – odparł spokojnie Jurek.

– Ale jutro rano idziemy do pracy. Czy twoi rodzice będą sami cały dzień w mieszkaniu?

– Nic im nie będzie, a wieczorem spędzimy razem czas – powiedział Jurek.

Przemilczałam to, udając, że nic dziwnego się nie dzieje. Jednak gdy wróciłam w poniedziałek z pracy do domu, spotkała mnie niemiła niespodzianka. Goście zjedli wszystko z lodówki, nie mając za grosz chęci, by kupić nowe jedzenie albo przygotować coś z zapasów.

– Coś za długo pracujesz, a w domu masz gości – powiedział do mnie teść. – I to nie byle jakich, a rodziców męża.

– Nie mogę ustalać swojego dnia pracy według sytuacji domowych – odpowiedziałam. – Chcieliście zobaczyć stolicę, mogliście się przejść na spacer.

– Ale nie możemy spacerować głodni – nie ustępował teść.

– W spiżarni są warzywa i przetwory, mogliście coś ugotować – ledwo się powstrzymywałam.

– Nie będę gotował w kuchni synowej, przyjechaliśmy w gości, żeby odpocząć – wtrąciła się teściowa.

Cały wieczór spędziłam w kuchni, gotując kolację dla pięciu osób i robiąc zapasy na wtorek. Po kolacji wszyscy usiedli przed telewizorem, a ja zmywałam i sprzątałam.

Sytuacja powtarzała się przez kolejne dni, co doprowadziło mnie do zmęczenia i irytacji.

– Twoi rodzice mieli zostać na dwa dni, a minął już prawie tydzień i nie planują wracać – narzekałam.

– Rodzice mają prawo odwiedzać swojego syna, nie sądzisz? – nie widział problemu Jurek.

– Oczywiście, ale teraz czuję się jak służąca, a wszystko jest wiecznie nie tak – nie mogłam się uspokoić. – Twój ojciec zganił mnie za przesoloną zupę, matka grzebała w moich rzeczach, a twój bratanek rozbił moją ulubioną filiżankę i nikt nawet nie przeprosił.

– Nie bądź drobiazgowa, kupię ci nową filiżankę – zirytował się Jurek.

Nie chodziło o filiżankę. Drażnił mnie brak prywatności i ciągłe przebywanie rodziny w naszym mieszkaniu. Zachowywali się bezczelnie, oglądając seriale do późnej nocy lub omawiając wiadomości, mimo że wiedzieli, że rano musimy wstać do pracy.

W weekend teściowa postanowiła iść na zakupy, uważając, że powinien za nie zapłacić syn.

– Jeśli zapomniałeś, zbieramy na wakacje – byłam zła.

– Niech twoja matka sama kupuje sobie ubrania, dlaczego mamy spełniać jej kaprysy?

– Bo jestem matką twojego męża i wymagam szacunku – usłyszała naszą rozmowę teściowa.

– A może myślisz, że będziesz rządzić moim synem?

– Myślę, że powinniście nieco ograniczyć swoje wymagania i zachowywać się skromniej – odpowiedziałam szczerze.

– Siedzicie u nas cały tydzień, żyjecie na nasz koszt, stwarzacie problemy i ciągle narzekacie.

– To nie tylko twoje mieszkanie, ale też naszego syna, więc mamy pełne prawo tu być – wtrącił się teść.

– Skądże znowu? – już nie wytrzymałam. – Mieszkanie kupili moi rodzice, jestem jego właścicielką, a zostało kupione przed ślubem, więc wasza strona nie dołożyła ani grosza.

– O tak? – założyła ręce na biodra teściowa. – Myślisz, że będziesz nam wytykać chleb i chwalić się swoją gościnnością?

– Czemu niby udawaną? – nie dawałam za wygraną. – Całe te dni kręcę się wokół was i praktycznie obcego nam chłopca, a w zamian dostaję tylko negatywne komentarze.

– A idź z takim podejściem... – teść przeszedł do jawnej bezczelności. – Nasza noga więcej nie postanie w tej szarej klatce!

Było mi przykro, że teściowie tak odnoszą się do mojego domu i starań, ale najbardziej zirytowała mnie reakcja męża! Przez cały ten czas spokojnie słuchał pretensji swoich krewnych, a ostatecznie był niezadowolony z mojego zachowania.

– Jeśli nie szanujesz moich rodziców, to mnie też nie szanujesz – powiedział. – Może oni mają rację, zaczęłaś chwalić się swoim mieszkaniem w stolicy i w ogóle zachowywać się jak księżniczka. – Skoro tak, powinniśmy zastanowić się nad naszym wspólnym życiem!

– Co masz na myśli? – nie rozumiałam tych oskarżeń.

– Wezmę urlop w pracy i pojadę do rodzinnego miasta z rodzicami – mówił rzeczowym tonem Jurek. – Myślę, że oboje powinniśmy zastanowić się nad swoim zachowaniem.

Zadrżałam na dźwięk drzwi, które gwałtownie się zamknęły, kiedy mąż i jego rodzice wyszli. Mieszkanie od razu stało się ciche i puste. Jedynym ratunkiem była dla mnie praca, a moim rodzicom nie powiedziałam nic, tylko stwierdziłam, że teściowie wrócili do domu.

– Mam nadzieję, że przemyślałaś swoje zachowanie? – bezczelnie zapytał mąż dwa tygodnie po wyjeździe. – Kończy mi się urlop, więc niedługo wrócę do domu.

– Przemyślałam wszystko, miałeś rację – starałam się odpowiedzieć spokojnie. – I nie musisz wracać. Możesz zostać ze swoimi idealnymi krewnymi w waszym mieście i nie denerwować mnie!

– Tak więc to tak? – zdziwił się. – Czyli moja matka miała rację, że jesteś bezczelną, egoistyczną i cyniczną osobą.

– Oczywiście, że miała rację – odpowiedziałam monotonnym głosem. Potem wyłączyłam telefon i zaczęłam zastanawiać się nad tym, jak żyć dalej.

Musiałam przede wszystkim powiedzieć prawdę rodzicom, wiedząc, że będą smutni. Na początku sama byłam smutna, ale potem pomyślałam: skoro mój mąż w takiej sytuacji mnie nie wsparł i obwinił o wszystkie grzechy, to nie ma sensu łudzić się nadzieją na poprawę relacji!

Było mi ciężko, ale postanowiłam postąpić zgodnie ze swoimi zasadami i nie byłam gotowa znosić upokorzeń. Złożyłam wniosek o rozwód i zostałam sama, nie chcąc więcej słyszeć o tym głupcu i jego bezczelnych krewnych!

Nie wiem, czy postąpiłam właściwie, czy może powinnam była zachować się inaczej, ale nie żałuję ani chwili.

Pisaliśmy również o: "Przyjechała do nas córka męża i zrobiła awanturę, co będzie jeść, a czego nie. A mój jeszcze płaci spore alimenty": nieprzyjemna historia

Może zainteresuje:  Pan Paweł kochał swoją żonę, że nie wyobrażał sobie życia bez niej. Tak też się stało, los jakby go „sprawdził”: historia z życia o prawdziwej miłości

Przypominamy: „Po ślubie mama zmieniła swój stosunek do mojej Anny, jakby była służącą. Uciekliśmy od nich. Do dziś ukrywam swój adres”: historia syna z Warszawy