Opowiem historię o spotkaniu z rodzicami męża, na które czekaliśmy tak długo.
Jednak nasze oczekiwania nie zawsze odpowiadają rzeczywistości, co teraz już dobrze wiem.
Moi rodzice kupili mi mieszkanie, gdy tylko dowiedzieli się o moich planach wyjścia za Jurka.
– Narzeczony nie ma własnego mieszkania, a my doskonale pamiętamy, jak tułaliśmy się po cudzych kątach – powiedział wtedy ojciec.
– Dużego mieszkania nie damy rady kupić, ale kawalerkę kupimy i pomożemy ci zebrać wszystko, co potrzebne do życia w niej. Byłam bardzo wdzięczna rodzicom, bo rzeczywiście martwiliśmy się z Jurkiem, gdzie będziemy mieszkać po ślubie.
„Sprzedałam działkę – teraz chodzę i płaczę. Tyle wspomnień, ale syn powiedział, żeby sprzedać, więc nie było wyboru”: historia mamy
„Syn poprosił o pomoc i zamieszkanie z nimi bo urodziły im się bliźnięta. Cieszę się ale bałam się, że stanę się niepotrzebna, gdy wybudują dom”: mama
Zmęczona mama o swojej teściowej: „Ona wcale nie pomaga z dzieckiem i myśli tylko o sobie. Nawet nie chce wziąć go na ręce”
Wiek to tylko liczba: "Kilka lat temu musiałem mieszkać u babci i dziadka. Kiedy odjeżdżałem, zostawiłem u nich prawie wszystkie swoje rzeczy"
On pochodził z prostej rodziny, krewni mieszkali na wsi, a on po studiach został w stolicy. Poznaliśmy się u wspólnych znajomych, oboje skupieni na karierze, aż w końcu zakochaliśmy się i postanowiliśmy wziąć ślub.
Nie zamierzaliśmy wydawać pieniędzy na wesele, więc ograniczyliśmy się do skromnej kolacji w gronie moich rodziców i najbliższych przyjaciół.
– Przyjedziemy do was jesienią, wtedy się poznamy – powiedzieli rodzice Jurka przez telefon. – Teraz nie mamy możliwości, ani pieniędzy na podróż.
Rozumiałam to, niczego nie wymagałam, ale było mi trochę przykro, że teściowie nawet nie zadzwonili w dniu naszego ślubu.
– Tata i mama nie chcieli nam przeszkadzać – uspokajał mnie Jurek. – Nie martw się, skoro powiedzieli, że przyjadą jesienią, to wtedy się spotkamy i porozmawiamy.
Nie zawiedli nas. Cztery miesiące po ślubie poinformowali, że przyjadą w odwiedziny na urodziny syna.
– Zatrzymamy się u was na kilka dni, pokażecie mieszkanie, opowiecie o planach, zwiedzimy Warszawę – mówiła teściowa.
– Na kilka dni to za dużo planów – śmiał się Jurek.
Martwiłam się, bo po raz pierwszy miałam spotkać się z rodziną męża i chciałam, żebyśmy się polubili. Nie bardzo wiedziałam jednak, jak pomieścimy się w kawalerce, więc zaproponowałam Jurkowi wynajęcie pokoju w hotelu dla jego rodziców.
– Zwariowałaś? – obraził się.
– Rodzice jadą na dwa dni, stęsknili się, a ja mam ich wysłać do hotelu? Dadzą radę, rozłożymy materac.
Nie sprzeciwiałam się, wierząc, że dwa dni szybko miną, a obowiązek wobec rodziny będzie spełniony.
Teściowie przyjechali w obiecanym terminie, przywożąc ze sobą dziesięcioletniego bratanka Jurka.
– Daniel nigdzie nie bywa, więc postanowiliśmy mu zrobić niespodziankę i zabrać go do stolicy – mówiła teściowa.
Nie miałam nic przeciwko chłopcu, tylko nie wiedziałam, gdzie go położyć spać. W końcu przywieźliśmy dodatkowy materac od moich rodziców, który ledwo zmieścił się w kuchni. Poruszanie się po mieszkaniu przypominało teraz labirynt, bo trzeba było ostrożnie i cicho chodzić, by nikomu nie przeszkadzać.
Pocieszałam się, że te kilka dni minie szybko i spędzimy miło czas. Na urodziny Jurka spotkaliśmy się w kawiarni z rodzicami z obu stron i przyjaciółmi. Wieczór był udany.
– Twoi rodzice jutro wyjeżdżają, musimy ich odprowadzić na dworzec – mówiłam mężowi w niedzielę rano.
– Zostaną jeszcze u nas, bo mało byliśmy razem, nie zdążyliśmy porządnie porozmawiać – odparł spokojnie Jurek.
– Ale jutro rano idziemy do pracy. Czy twoi rodzice będą sami cały dzień w mieszkaniu?
– Nic im nie będzie, a wieczorem spędzimy razem czas – powiedział Jurek.
Przemilczałam to, udając, że nic dziwnego się nie dzieje. Jednak gdy wróciłam w poniedziałek z pracy do domu, spotkała mnie niemiła niespodzianka. Goście zjedli wszystko z lodówki, nie mając za grosz chęci, by kupić nowe jedzenie albo przygotować coś z zapasów.
– Coś za długo pracujesz, a w domu masz gości – powiedział do mnie teść. – I to nie byle jakich, a rodziców męża.
– Nie mogę ustalać swojego dnia pracy według sytuacji domowych – odpowiedziałam. – Chcieliście zobaczyć stolicę, mogliście się przejść na spacer.
– Ale nie możemy spacerować głodni – nie ustępował teść.
– W spiżarni są warzywa i przetwory, mogliście coś ugotować – ledwo się powstrzymywałam.
– Nie będę gotował w kuchni synowej, przyjechaliśmy w gości, żeby odpocząć – wtrąciła się teściowa.
Cały wieczór spędziłam w kuchni, gotując kolację dla pięciu osób i robiąc zapasy na wtorek. Po kolacji wszyscy usiedli przed telewizorem, a ja zmywałam i sprzątałam.
Sytuacja powtarzała się przez kolejne dni, co doprowadziło mnie do zmęczenia i irytacji.
– Twoi rodzice mieli zostać na dwa dni, a minął już prawie tydzień i nie planują wracać – narzekałam.
– Rodzice mają prawo odwiedzać swojego syna, nie sądzisz? – nie widział problemu Jurek.
– Oczywiście, ale teraz czuję się jak służąca, a wszystko jest wiecznie nie tak – nie mogłam się uspokoić. – Twój ojciec zganił mnie za przesoloną zupę, matka grzebała w moich rzeczach, a twój bratanek rozbił moją ulubioną filiżankę i nikt nawet nie przeprosił.
– Nie bądź drobiazgowa, kupię ci nową filiżankę – zirytował się Jurek.
Nie chodziło o filiżankę. Drażnił mnie brak prywatności i ciągłe przebywanie rodziny w naszym mieszkaniu. Zachowywali się bezczelnie, oglądając seriale do późnej nocy lub omawiając wiadomości, mimo że wiedzieli, że rano musimy wstać do pracy.
W weekend teściowa postanowiła iść na zakupy, uważając, że powinien za nie zapłacić syn.
– Jeśli zapomniałeś, zbieramy na wakacje – byłam zła.
– Niech twoja matka sama kupuje sobie ubrania, dlaczego mamy spełniać jej kaprysy?
– Bo jestem matką twojego męża i wymagam szacunku – usłyszała naszą rozmowę teściowa.
– A może myślisz, że będziesz rządzić moim synem?
– Myślę, że powinniście nieco ograniczyć swoje wymagania i zachowywać się skromniej – odpowiedziałam szczerze.
– Siedzicie u nas cały tydzień, żyjecie na nasz koszt, stwarzacie problemy i ciągle narzekacie.
– To nie tylko twoje mieszkanie, ale też naszego syna, więc mamy pełne prawo tu być – wtrącił się teść.
– Skądże znowu? – już nie wytrzymałam. – Mieszkanie kupili moi rodzice, jestem jego właścicielką, a zostało kupione przed ślubem, więc wasza strona nie dołożyła ani grosza.
– O tak? – założyła ręce na biodra teściowa. – Myślisz, że będziesz nam wytykać chleb i chwalić się swoją gościnnością?
– Czemu niby udawaną? – nie dawałam za wygraną. – Całe te dni kręcę się wokół was i praktycznie obcego nam chłopca, a w zamian dostaję tylko negatywne komentarze.
– A idź z takim podejściem... – teść przeszedł do jawnej bezczelności. – Nasza noga więcej nie postanie w tej szarej klatce!
Było mi przykro, że teściowie tak odnoszą się do mojego domu i starań, ale najbardziej zirytowała mnie reakcja męża! Przez cały ten czas spokojnie słuchał pretensji swoich krewnych, a ostatecznie był niezadowolony z mojego zachowania.
– Jeśli nie szanujesz moich rodziców, to mnie też nie szanujesz – powiedział. – Może oni mają rację, zaczęłaś chwalić się swoim mieszkaniem w stolicy i w ogóle zachowywać się jak księżniczka. – Skoro tak, powinniśmy zastanowić się nad naszym wspólnym życiem!
– Co masz na myśli? – nie rozumiałam tych oskarżeń.
– Wezmę urlop w pracy i pojadę do rodzinnego miasta z rodzicami – mówił rzeczowym tonem Jurek. – Myślę, że oboje powinniśmy zastanowić się nad swoim zachowaniem.
Zadrżałam na dźwięk drzwi, które gwałtownie się zamknęły, kiedy mąż i jego rodzice wyszli. Mieszkanie od razu stało się ciche i puste. Jedynym ratunkiem była dla mnie praca, a moim rodzicom nie powiedziałam nic, tylko stwierdziłam, że teściowie wrócili do domu.
– Mam nadzieję, że przemyślałaś swoje zachowanie? – bezczelnie zapytał mąż dwa tygodnie po wyjeździe. – Kończy mi się urlop, więc niedługo wrócę do domu.
– Przemyślałam wszystko, miałeś rację – starałam się odpowiedzieć spokojnie. – I nie musisz wracać. Możesz zostać ze swoimi idealnymi krewnymi w waszym mieście i nie denerwować mnie!
– Tak więc to tak? – zdziwił się. – Czyli moja matka miała rację, że jesteś bezczelną, egoistyczną i cyniczną osobą.
– Oczywiście, że miała rację – odpowiedziałam monotonnym głosem. Potem wyłączyłam telefon i zaczęłam zastanawiać się nad tym, jak żyć dalej.
Musiałam przede wszystkim powiedzieć prawdę rodzicom, wiedząc, że będą smutni. Na początku sama byłam smutna, ale potem pomyślałam: skoro mój mąż w takiej sytuacji mnie nie wsparł i obwinił o wszystkie grzechy, to nie ma sensu łudzić się nadzieją na poprawę relacji!
Było mi ciężko, ale postanowiłam postąpić zgodnie ze swoimi zasadami i nie byłam gotowa znosić upokorzeń. Złożyłam wniosek o rozwód i zostałam sama, nie chcąc więcej słyszeć o tym głupcu i jego bezczelnych krewnych!
Nie wiem, czy postąpiłam właściwie, czy może powinnam była zachować się inaczej, ale nie żałuję ani chwili.
Pisaliśmy również o: "Przyjechała do nas córka męża i zrobiła awanturę, co będzie jeść, a czego nie. A mój jeszcze płaci spore alimenty": nieprzyjemna historia
Może zainteresuje: Pan Paweł kochał swoją żonę, że nie wyobrażał sobie życia bez niej. Tak też się stało, los jakby go „sprawdził”: historia z życia o prawdziwej miłości
Przypominamy: „Po ślubie mama zmieniła swój stosunek do mojej Anny, jakby była służącą. Uciekliśmy od nich. Do dziś ukrywam swój adres”: historia syna z Warszawy