Przystojny mężczyzna, nie pan młody. A raczej przystojny pan młody. Wszystko jest zwyczajne, odświętne. Gdyby nie jedna rzecz... A raczej kilka nieprzyjemnych chwil. A jak czuła się babcia Anna?

Michał długo podskakiwał na jednej nodze, próbując włożyć drugą stopę w nogawkę spodni. "Marta! Gdzie są obrączki?" krzyknął spóźniony na ślub świadek do swojej żony Marty, szperając po kieszeniach.

- "Szukam, widzisz? Widziałaś obrączkę, babciu?" Marta rzucała poduszki na kanapę i patrzyła na stolik kawowy. "Wiktor jej wczoraj nie wziął?" odpowiedziała babcia Anna zawiązując chustkę na głowie.

Była gotowa do wyjścia. Jej wnuczka i jej mąż przyjechali wczoraj na wesele, zatrzymali się u niej i obiecali zabrać ją najpierw do "okupu", a potem do urzędu stanu cywilnego, do starostwa powiatowego. "Nie, dał go Michałowi i powiedział, żeby przyniósł go do rejestracji.

- "Znalazłem!" - cieszył się Michał, wyjmując pierścionki z wewnętrznej kieszeni kurtki. Jeden z nich wysunął się i potoczył pod sofę, brzęcząc o podłogę.

Popularne wiadomości teraz

Wojciech wrócił do rodzinnego miasteczka. Wiele lat temu mężczyzna wyruszył w świat w poszukiwaniu lepszego życia: „Maria, to ty”

„Mój syn pojawił się na progu z noworodkiem: „Nie mogłem jej zostawić na pastwę losu, Agata odeszła”

„Oligarcha przywiózł żonę do szpitala położniczego, a po urodzeniu dziecka jej kierowca zawiózł ją nie do luksusowego domu, ale na dworzec kolejowy”

„Basiu, czy znalazłaś mój kolczyk w domu, bo zapomniałam go u ciebie: zastanawiam się, kiedy to się mogło stać”

- Och, to zły omen! Czyja obrączka spadła, Wiktora czy co?" - narzekała babcia Anna. Babcia Anna kochała swojego wnuka Wiktora bardziej niż swoją wnuczkę Wiktorię, która wyszła za mąż zaraz po szkole i wyjechała ze wsi.

A Wiktor jest pierworodnym. Przystojny chłopak. Pomocnik we wszystkim. Częściej bywał u babci niż w domu. Nigdy nie spodziewała się, że wróci z wojska i się ożeni.

I to nie z sąsiadką Marią, z którą przyjaźnił się od piątej klasy, ale z dziewczyną z miasta, którą babcia Anna widziała pierwszy raz przed ślubem. Panna młoda była przeciwna ślubowi we wsi męża, ale on nalegał "albo w domu, albo nigdzie".

Zgodziła się... - pierścionek Lary. Teraz nie da się go zdobyć; Marta, popatrz, przesunę kanapę. Michał schylił się, chwytając ciężką aksamitną sofę.

-"Znalazłam go", powiedziała Marta, odkurzając pierścionek. "Mogli go wygrawerować, to tylko prosty". "Babciu, czy Wiktor nie ma pieniędzy: cienkie, proste pierścionki?

Babcia, która czekała na parę w drzwiach, nie odpowiedziała. Nie wiedziała. Nie wiedziała nic o swoim wnuku. Dorósł, a ona tego nie zauważyła. Ma własne życie, teraz się żeni. Babcia Anna włożyła pieniądze, które oszczędzała na deszczowy dzień, do dwóch tajnych kieszeni po wewnętrznej stronie bluzki.

Przypięła kieszenie szpilkami, żeby przypadkiem ich nie upuścić, a teraz dotknęła ich po cichu, sprawdziła z namysłem i zdecydowała: "Jak zachowa się panna młoda, tak zachowa się krewny nowożeńców.

Jeśli już, to lepiej dać pieniądze po ślubie Wiktora, żeby jego żona się nie dowiedziała. Po porannej rosie nie było śladu. Wiatr przybierał na sile i pędził ciemne chmury w kierunku wioski. Cena panny młodej była nudna i spokojna.

Panna młoda zawsze nadymała swoje różowe policzki "znudzona" i prosiła pana młodego, aby jak najszybciej udał się do urzędu stanu cywilnego. A chmury zbierały się, zasłaniając połowę błękitnego nieba.

Podmuchy wiatru stawały się coraz silniejsze i zdawały się pędzić nowożeńców na ich pierwszą wspólną imprezę. Viktor podniósł oblubienicę na ręce i zaniósł do samochodu. "Nie podskakuj - krzyknęła Lara, kręcąc głową.

Welon z herbem szybko zsunął się z jej gładkich włosów i był gotowy do upadku. Panna młoda chciała go naprawić, ale Viktor chwycił go pierwszy, prawie upuszczając Larę. "Rzuć to, bo spadniesz!" krzyknęła.

Welon poleciał do tej samej kałuży... Babcia Anna potrząsnęła głową. Później wyszła z hałaśliwego, wesołego tłumu, wyciągnęła welon z kałuży i powiesiła go na płocie: "Słuchaj, Anno, to niedobrze - welon w błocie". "Wiem, Zoja, wiem..." Babcia odpowiedziała dziecku, nie odwracając się. A potem wszystko potoczyło się jak zwykle. Urząd stanu cywilnego, dwudniowe uroczystości weselne w całej wsi.

A potem nadeszły dni powszednie. Życie wnuka wydawało się układać. Wziął działkę niedaleko swoich rodziców, zbudował na niej nowy dom i zaczął się osiedlać. Wszystko wydawało się być coraz lepsze.

Ale serce babci Anny wciąż bolało z powodu wnuka. Rzadko przychodził w odwiedziny, nie zostawał na długo, tylko się przywitał, a potem uciekał. A babcia czekała na prawnuki, ale dzieci nie było. Stało się jednak coś, czego nawet babcia Anna nie spodziewała się po Larze.

Babcia Anna z daleka dostrzegła podekscytowaną Martę. Nawet jeśli jej wnuczka i jej mąż przyjeżdżali do wioski, zwykle przebywali z jej matką i nie szanowali babci.

- "Babciu, cześć" - krzyknęła z ulicy Marta, dostrzegając ją w ogrodzie. Babcia Anna umyła ręce, wysuszyła je i otworzyła drzwi do domu. Widać było, że Marta bardzo się czymś martwi.

- "Babciu, wyobrażasz sobie, dowiedziałam się dzisiaj czegoś, wciąż nie mogę się otrząsnąć" - Marta krążyła po pokoju z boku na bok - "Usiądź i powiedz, co ci się stało" - "Nie ja, babciu! To było Wiktora. - O mój Boże!

Marta podeszła i usiadła na krześle naprzeciwko babci - Lara, jak się okazuje, była w ciąży trzy razy. I wszystkie trzy razy poroniła... i nikomu o tym nie powiedziała.

- "Babciu, wyobrażasz sobie, dowiedziałam się dzisiaj czegoś takiego, wciąż nie mogę się z tego otrząsnąć" - Marta krążyła po pokoju z boku na bok - "Usiądź i opowiedz, co ci się stało" - Nie ja, babciu! To było Wiktora. - O mój Boże!

Marta podeszła i usiadła na krześle naprzeciwko babci - Lara, jak się okazuje, była w ciąży trzy razy. I wszystkie trzy razy przerwała ciążę... i nikomu o tym nie powiedziała.