Według moich obliczeń mieli przyjść i wręczyć nowożeńcom kopertę z ogromną sumą pieniędzy. Często zapraszaliśmy tych krewnych na różne imprezy, aby otrzymać od nich dobre prezenty.
Moja córka była przeciwna zapraszaniu ich: "Mamo, dlaczego mielibyśmy to robić, oni tak naprawdę nie są naszymi krewnymi. Tak naprawdę nie komunikujemy się z nimi, pamiętamy o nich tylko w święta. Czuję się nawet nieswojo w ich obecności.
- Ale kiedy przyjdą i dadzą ci miły prezent, poczucie wstydu zniknie w jednej chwili.
Mogą dać ci pieniądze, może wystarczy na bilety nad morze, a może sami dadzą ci bony. Nie kłóć się ze mną, na pewno ich zaprosimy - powiedziałam.
Miałam oczywiście nadzieję, że moi krewni przyniosą wartościowy prezent, w końcu nigdy mnie nie zawiedli pod tym względem. W dniu ślubu wszyscy byliśmy spięci. Chcieliśmy, aby wszystko poszło zgodnie z planem.
Moja córka wyglądała przepięknie. Biała suknia, długi welon i delikatny makijaż podkreślały jej naturalne piękno. Prowadzący pogratulował nowożeńcom, a rodzice pana młodego od razu przedstawili swoją niespodziankę.
Podarowali synowi i synowej dwupokojowy apartament w centrum miasta. Nie mogliśmy dać tak drogich prezentów, więc zdaliśmy się na krewnych.
Po części oficjalnej i tańcach przyszedł czas na prezenty dla gości. Kiedy jeden z krewnych wyciągnął kopertę z pieniędzmi, moje oczy rozszerzyły się. Wzięłam kopertę od prowadzącego i zaczęłam liczyć pieniądze.
Myślałam o podróży dzieci na Malediwy, ale wystarczyło tylko na nędzną Turcję. "No i proszę" - pomyślałam. Byłam bardzo zła, więc poszłam do moich krewnych i powiedziałam im o wszystkim, co myślałam: "Wstydź się!
"Przyszliśmy do ciebie z całego serca, a wy oszczędziliście nam pieniędzy. Gdybyście dali nam kilka tysięcy więcej, nie bylibyśmy biedni" - krzyczałam.
Poczuli się urażeni. Wstali, wzięli prezent i wyszli. Nie spodziewałam się tego, myślałam, że przynajmniej zostawią mi trochę pieniędzy.