Pomimo tego, że są dość zamożni, a mój mąż jest ich jedynym synem, są przekonani, że wszystko w życiu powinien osiągnąć sam.

Doskonale rozumiem, że nikt nie jest nam nic winien i że każdy powinien osiągać swoje cele bez pomocy, ale nie jesteśmy im obcy i przynajmniej na początku mogli nas wesprzeć finansowo.

Teraz moi teściowie mają dwa przestronne mieszkania, które stoją nieużywane i nie chcą ich wynajmować - mówią, że remont jest zbyt drogi. Tymczasem mieszkamy z trójką dzieci w wynajętym mieszkaniu.

Moi rodzice nie mogą nam teraz pomóc - mieszkają na wsi i zarabiają marne grosze. Sami nie jesteśmy w stanie zaoszczędzić na własne mieszkanie - cała pensja mojego męża idzie na czynsz i jedzenie. Staramy się nie kupować niczego dodatkowego i w ogóle nie myślimy o wakacjach.

Pewnego dnia postanowiliśmy porozmawiać z teściową. Poskarżyliśmy się jego mamie, że ciężko nam żyć w wynajmowanym mieszkaniu, a na koniec miesiąca nie mamy pieniędzy. Chcieliśmy w końcu gdzieś osiąść i żyć w spokoju. Teściowa odpowiedziała: "Nie powinniście mieć trójki dzieci, skoro nie jesteście w stanie ich utrzymać".

Popularne wiadomości teraz

„Wybacz mi, moje dziecko, że nie chciałam cię widzieć z wizytą i nigdy nie powiedziałam dobrego słowa, miałam ku temu swoje powody”

„Co ludzie powiedzą, córko, masz dopiero 24 lata, a mężczyźni już dają ci mieszkania: matka zaproponowała, żebyś dała jej mieszkanie”

Rodzice zaprosili syna w odwiedziny i wtedy podbiegła synowa, która też chciała iść, ale nie została zaproszona: „Nie zasługuję na to”

„Byłam zaskoczona widząc nową koszulę w szafie mojego męża, to nie może być tak, że ma kogoś innego”

Moja teściowa uważa, że to my jesteśmy winni naszych kłopotów i tego, że nic nam się nie udaje. Powiedziała: "Powinniście byli najpierw kupić własny dom, a potem moglibyście założyć dużą rodzinę". Nie zgadzam się z nią, bo pierwsze dziecko urodziłam z mężem w wieku 29 lat.

Gdybyśmy zaczęli oszczędzać na mieszkanie, byłoby już za późno na urodzenie dziecka. Rozmawiałam z teściową, ale w żaden sposób nie zareagowała na mój monolog. Wygląda na to, że w ogóle nie obchodzi jej nasza sytuacja rodzinna. Ma tylko jedną odpowiedź: "Tylko wy jesteście winni swoich kłopotów".

Nie mogę zrozumieć, dlaczego tak traktuje swojego syna. Czy naprawdę nie obchodzi jej, gdzie i jak żyją i jedzą jej wnuki? Dlaczego nie chcą nam pomóc? Nie chcę się z nimi kłócić, bo od czasu do czasu zabierają dzieci do siebie na weekend, ale nawet po takich zwrotach nie mam ochoty w ogóle się komunikować.

Moi rodzice też nie mogą zrozumieć, jak remont w mieszkaniu może być cenniejszy od ich własnej rodziny. Moi teściowie nie są już młodymi ludźmi i jestem pewna, że niedługo poproszą nas o pomoc. I co wtedy? Czy ja też mam im nie pomagać? Jak będą żyć?