Więc wyniosła dziesięć słoików do śmieci. Nie rozumiem, dlaczego musi cierpieć całe lato, żeby zrobić te twisty, których nikt nie je. Nie śpi po nocach, gotuje, gotuje na parze - to tak, jakby chciała wyżywić całe miasto.
Teściowa mojej przyjaciółki mieszka w swojej daczy od kwietnia. Sadzi i uprawia tam wszystko, a potem wzywa ich, by pomogli jej to zebrać. Do tego dochodzą konserwy, tyle słoików, których nikt nie je, ani ona, ani jej dzieci, ani mąż.
Dlaczego ona to wszystko robi, utrudnia im życie. Jeśli chcesz coś słonego, możesz to kupić w sklepie i nie trzymać słoików zamkniętych przez miesiące. Właśnie tego ktoś potrzebuje!
Zasugerowałam, żeby po prostu nie brali tych puszek. Po prostu powiedzmy, że tego nie jedzą i tyle.
Według mojej przyjaciółki nie jest to łatwe. Mówili jej to już sto razy, a nawet dwieście, a potem solą i marynują. Więc jak ona ma im to wytłumaczyć, skoro mówią, że nie zabiorą, pakuje wszystko do torby, wsiada w pociąg i zawozi w kilka miejsc.
Dziwię się tylko, że nie znudziło jej się spędzanie tak czasu co roku. Lepiej by było, gdyby kobieta pojechała nad jezioro albo w góry.
Moja koleżanka już częstuje ludzi w pracy, daje sąsiadom, a oni wezmą jedną czy dwie puszki, ale potem już nie ma. Ona już nie ma siły i po prostu je wyrzuca.
Nieładnie jest wyrzucać jedzenie, pomyślałam. Zwłaszcza, że twoja matka tak ciężko pracuje, by zrobić te twisty. Musi przesadzać.
Nie wie, co robić, gdzie położyć konserwy. Jeśli nikt go nie zje, wie, że to źle, ale nie ma innego wyjścia. Zgnije na jej balkonie.
Poradziłam mu, żeby ich nie brał, jeśli ich nie potrzebuje. Odmówić. W końcu zabierz go z powrotem do ich daczy, powiedz, że nikt go nie je, nie wiedzą, co z nim zrobić
Moja przyjaciółka myśli, że to ją obrazi. Ona czuje się potrzebna, z powodu tych wszystkich przetworów. A teraz tak okrutnie jej odmówią. Prosi nawet o przyniesienie puszek z powrotem, ale jej przyjaciółka wszystko wyrzuca. Ona po prostu idzie do sklepu, kupuje nowe i tyle. Inaczej muszę każdą otworzyć, wyrzucić i umyć. No po prostu nerwy przez tę teściową.
Ta rozmowa z koleżanką mnie zdenerwowała. Rozumiem ją, że naprawdę nie potrzebujemy tylu rzeczy, ale sama nigdy bym tak nie postąpiła. Kocham mamę mojego męża i doceniam jej pracę.