Mam dwóch synów: najstarszy jest już żonaty i zamieszkał ze swoją żoną, a najmłodszy niedawno skończył studia i wynajmuje mieszkanie u przyjaciela. Jestem więc jedyną osobą mieszkającą w naszym domu. Mój młodszy syn lubi płatać figle i postanowił zrobić mi niespodziankę.
Rano obudził mnie dziwny hałas z podwórka, wyjrzałam przez okno i zobaczyłam mojego syna otoczonego przez nieznajomych. Otworzyłam drzwi i do domu weszła cała delegacja: mój syn, dziewczynka, starsza kobieta, a każde z nich niosło walizkę.
Byłam oszołomiona tym, co zobaczyłam i wtedy starsza kobieta odezwała się do mnie pierwsza. Zapytała mnie, dlaczego się z nimi nie przywitałam. Musimy się poznać, zbliża się ślub, musimy wszystko dokładnie omówić, zwłaszcza że mój wnuk jest w drodze.
Nadal stałam tam w milczeniu, ponieważ nie rozumiałam, co się dzieje. Swatka powiedziała, że żyję w chórze, po co mi ich aż tyle. Ale to było konieczne, jest wystarczająco dużo miejsca dla nas wszystkich. Och, ten pokój jest po prostu idealny - postawimy tu łóżeczko i rzeczy dla dziecka.
Taka bezczelność szybko przywróciła mi rozsądek, a potem zapytałam, kim ona jest. Mój syn już miał coś powiedzieć, ale starsza kobieta kontynuowała
Powiedziała, że jest matką panny młodej, więc jest teściową swojego syna i moją swatką. Przyjechałam tutaj, ponieważ ślub musi być zorganizowany szybko, moja córka wkrótce urodzi.
Nie mam gdzie mieszkać, to odległa wioska, ale tutaj jest znacznie lepiej i blisko miasta. Możesz mi trochę pomóc, to nic wielkiego, to wszystko dla dobra mojego wnuka. Albo wnuczki.
Następnie wzięłam syna za rękę i zaprowadziłam do kuchni, aby zapytać go, czy nie zwariował, że nie powiedział mi wcześniej. Mój syn powiedział, że będą tu mieszkać po raz pierwszy, dopóki nie będą mieli pieniędzy na wynajęcie mieszkania.
Wspomniana swatka zajrzała do kuchni i dodała, że zięć jest mądry, wszystko dobrze powiedział. Uważa, że pianino powinno zostać wyniesione - zajmuje za dużo miejsca. Swatka chciała sprowadzić tu krowę, żeby jej wnuk miał świeże mleko.
A teraz o ślubie. Nie mają pieniędzy, ale mają świnie i ogórki, więc będą mieli co postawić na stole. Ale za wszystko inne będę musiała zapłacić.
Byłam bardzo oburzona tą bezczelnością: jak można tak przychodzić do czyjegoś domu, pozbywać się moich rzeczy i jeszcze płacić za wesele? Nawet nie pofatygowali się, żeby mi się po ludzku przedstawić, a zdecydowali się ze mną zamieszkać?
Najpierw zasugerowałam, że goście powinni iść do domu, a potem kazałam im wyjść bezpośrednio.
Spojrzałam na syna, a on wstydził się spojrzeć mi w oczy. Ma tu swój udział - jedną czwartą domu. Ale nie akceptuję tego tak, jak żąda teściowa. Nie organizowałam ani nie płaciłam za wesele, a syn i synowa zostali ze mną.
Nie zmywają naczyń, nie sprzątają i są głodni. Byłam tym wszystkim zmęczona. To jest to - kiedyś byłam gospodynią, teraz jestem nikim we własnym domu. Teraz zastanawiam się nad pójściem do sądu albo odkupieniem od niego udziałów syna.
Mam po tym nieprzyjemne uczucie, gdyby syn mnie ładnie poprosił, nic bym nie powiedziała.