Jestem pod tym względem osobą otwartą, więc nie uważam, że mężczyzna powinien zarabiać więcej czy coś w tym stylu. Nie obchodzi mnie, czy w rodzinie są pieniądze.

Kilka lat po ślubie Katarzyna zaszła w ciążę i poszła na urlop macierzyński. Oczywiście byłem jedynym żywicielem rodziny. Pieniędzy starczało na życie, choć musiałem się w pewien sposób ograniczać. A dziecko to nie jest tania przyjemność.

Dwa i pół roku później żona wróciła do pracy, a syn poszedł do przedszkola. Katarzyna stwierdziła, że ma dość siedzenia w domu i nie pójdzie więcej na tak długi urlop macierzyński. Co więcej, po powrocie do pracy jej kariera nabrała rozpędu.

Jednak dwa lata później okazało się, że moja żona ponownie zaszła w ciążę. W rzeczywistości pierwotnie planowaliśmy mieć dwoje dzieci, więc zdecydowaliśmy, że skoro tak się stało, powinniśmy zatrzymać dziecko. Jesteśmy młodzi, zdrowi i pełni energii. Później będzie trudniej.

Katarzyna powiedziała, że w pracy wszystko idzie dobrze, ale gdybym teraz poszła na urlop macierzyński, to wszystko by mnie ominęło i nie miałabym szansy na powtórkę.

Popularne wiadomości teraz

"Mój Jurek zapisał się na siłownię, poprawił formę fizyczną, kupił nowe perfumy i zaczął dbać o buty. Bez wątpienia – ma kochankę": historia z życia

"Mąż ma syna (7 lat), a jego matka zakazała mu spotykać się ze mną. Teraz w weekendy muszę opuszczać swoje mieszkanie": historia naszej czytelniczki

„Pomogła i pozwoliłam synowi z rodziną zamieszkać u mnie. Ale nie zatrudniałam się jako służąca, opiekunka dla synowej.” Syn chce przeprosin od mamy

"3 tygodnie w domu dla osób starszych, pada deszcz, w sercu smutek. Córka cieszyła się, że sprzedała mój dom, ja tutaj sama na zawsze." Historia Lidii

Wtedy zaproponowałem, że wezmę urlop macierzyński, prawo na to pozwala. Na początku zaproponowałam to dla żartu, ale potem usiadłyśmy, przemyślałyśmy to i uznałyśmy, że będzie to bardziej opłacalne, niż gdyby Katarzyna teraz zrezygnowała z pracy.

Od razu muszę powiedzieć, że urlop macierzyński to bardzo trudna sprawa. Nie, kiedy urodziło się nasze pierwsze dziecko, bardzo pomagałam Katarzynie. A kiedy urodziła się moja córka, byłam już w stanie mieszać mleko modyfikowane, kołysać ją do snu, zmieniać pieluchy, myć ją i zabierać na spacery.

Myślałem, że bardzo pomagam żonie i dziecku. Ale kiedy zacząłem przebywać z córką jeden na jeden przez cały dzień, zdałem sobie sprawę, że wykonywałem około dziesięciu procent wszystkich moich obowiązków.

Co więcej, teraz było dwoje dzieci. Nawet jeśli starsze z nich spędzało część dnia w przedszkolu, nadal musiałam je budzić, myć, karmić, ubierać i wyprowadzać. A potem zabrać go do domu, przebrać, nakarmić i tak dalej.

Jednocześnie przez cały dzień trzeba opiekować się małą córeczką, której nie można zostawić ani na chwilę. Poza tym muszę jeszcze ugotować obiad dla żony i wykonywać prace domowe. Oczywiście nie mam na to wszystko czasu.

Tylko Katarzyna tego nie rozumie. Zauważyłem, jak bardzo nagle zmieniły się nasze role, kiedy zacząłem zostawać w domu. Teraz Katarzyna zaczęła zachowywać się bardziej agresywnie, czy coś w tym stylu. Bo miała mocny argument.

Za każdym razem, gdy coś jej się nie podobało, moja żona mówiła mi, że wróciła do domu z pracy, a ja nie mogłem nawet ugotować obiadu.

Nie mogłem tego znieść i mówiłem, że cały dzień jestem z dwójką dzieci, a Katarzyna przekonywała, że cały czas jestem sam w przedszkolu, więc chyba tylko z córką, która większość dnia przespała.

I tak robimy to regularnie. Moja żona czuje się teraz jak mężczyzna w domu. Uważa, że skoro pracuje, to ma prawo być ze wszystkiego niezadowolona.

Jednocześnie nie powiem, że była idealną żoną podczas pierwszego urlopu macierzyńskiego. Starałem się traktować ją ze zrozumieniem. Ale z jakiegoś powodu Katarzyna zamieniła się w tyrana. I szczerze mówiąc, nieprzyjemnie jest czuć się zależnym.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że przebywanie na urlopie macierzyńskim jest dla mnie korzystne i dlatego muszę znosić wybryki żony. Po prostu nie sądzę, by taka komunikacja miała pozytywny wpływ na nasze relacje w przyszłości.