Jeszcze kilka lat temu Ilona Felicjańska była na wielkim szczycie. Zajmowała się modelingiem, stworzyła własną fundację i brylowała na salonach. Takiej kobiecie można było tylko zadroszczyć. Ale tylko nie teraz. Bajka księżniczki nagle się skończyła po jednym wypadku samochodowym pod wpływem alkoholu. Od tego momentu życie rozdzieliło się na "przed" i "po".
Jeszcze wcześniej pisaliśmy o tym, jak Ilonę Felicjańską i Paula Montanę było aresztowano w Ameryce. Początkowo zarzucano im naruszenie nietykalności cielesnej poprzez "dotknięcie lub uderzenie". Teraz wiadomo, co dokładnie się stało. Wszystko zdarzyło się w hotelu, w którym Ilona ugryzła swojego męża za łydkę. Jak podaje Fakt 24.pl, do policji zadzwonił mąż Paul i narzekał na swoją żonę. Więcej na ten temat czytaj tutaj.
Za jakiś czas para się pobrała i wydawało się między nimi już nastąpił spokój i radość. Niestety, teraz dowiadujemy się, że czarny pasek znowu pojawił się w życiu Felicjańskiej. Ilona Felicjańska znajduje się w szpitalu psychiatrycznym!
Leżę na oddziale szpitala psychiatrycznego. Tak, psychiatrycznego. Patrzę na nieszczęśliwych, smutnych i zagubionych ludzi. Krzyczących z żalu i bezsilności. Patrzę, słucham i płaczę. Tylko tyle mogę. Parę słów. Kilka przytuleń. Czy to da im nadzieje? Nie wiem. Wiem, że da mi! Bo ja? Ja jestem tylko uzależniona od alkoholu, miałam nawrót, szukałam pomocy, a w dobie obecnej kwarantanny mogłam przyjechać tylko tutaj.
Dalej modelka postanowiła filozofać na temat miłości:
Brakuje nam miłości. Nie, nie chwilowych spotkań, pójścia do łóżka, pomieszkania ze sobą przez chwile a nawet co gorsza przez lata. I mijania we wspólnym domu. Bez rozmów. Bez emocji. Bo tak wyszło, wygodnie, bo kredyt. Jak bardzo zapomnieliśmy czym naprawdę jest MIŁOŚĆ. I po co ona jest. Żeby wymagać? Żeby dostać? Żeby oczekiwać? Albo żeby dawać z siebie więcej i więcej aż staniemy się cieniem własnego siebie? A może miłość to chęć zrozumienia? Wysłuchania? Może miłość to nareszcie potrzeba zrzucenia z siebie całej tej zbroi i masek jakie ponakładaliśmy na siebie bo nam się wydawało, ze tak należy? Żeby nie odstawać, nie być gorszym, innym? A czy inny to gorszy? Kto nam to wmówił???
W ciągłej pogoni za pieniędzmi i mniej lub bardziej normalnym życiem straciłam najcenniejsze - czas. Odwet nie trwał długo, bo za brak odpowiedniego wychowania w pełni zapłacił mój jedyny, kilkunastoletni syn Dawid.
Mój mąż i ja spędzaliśmy razem cały wolny czas. I oczywiście obchodziliśmy też ważne święta. Ale w tym roku tak się złożyło, że Michał dostał zgodę na sześciomiesięczną podróż służbową.