Spotkaliśmy się i zaczęliśmy spotykać z najpoważniejszymi intencjami. Chcieliśmy założyć rodzinę. Oboje jesteśmy po czterdziestce. Bez złych nawyków, dobrze wychowani dorośli, przystojni, rozwinięci, zabezpieczeni finansowo. Idealnie do siebie pasujemy.
Tak właśnie myślała Joanna, gdy szła ścieżką i rozmyślała. Była silna, pewna siebie i wszystko osiągnęła sama. Nie miała rodziny. Ale teraz ma Andrzeja i musi z nim założyć rodzinę.
Ty potrzebujesz męża. Musisz wyjść za mąż. Musisz wyjść za mąż i założyć rodzinę. Ale nie jest jasne, dlaczego potrzebuję męża. Ta nieprzyjemna myśl wciąż się wkradała.
Andrzej szedł obok mnie i myślał to samo: jaka piękna i bogata kobieta! Ma wszystko. Sama wszystko osiągnęła. Bardzo inteligentna, wykształcona, atrakcyjna. Ubrana w garsonkę, szpilki, posągowa, wysoka, silna.
Ale jest w niej chłód. Chociaż grzecznie rozmawia o książkach Murakamiego i Hessego. I o pogodzie. I o zaletach leśnych spacerów. I oczywiście muszą założyć rodzinę. Ale po co takiej kobiecie mężczyzna? No chyba, że do listy rzeczy do zrobienia. Osiągnięć.
"Była trzecia nad ranem, usłyszałam szelest przy łóżku. Dreszcz przebiegł mi po kręgosłupie, przysięgam, że coś poczułam. To była moja matka"
Zapominanie o lustrze na cmentarzu to bardzo zły znak.
Puszyste placuszki na kefirze: wychodzą tak smaczne, że można podawać je do stołu nawet bez żadnego dżemu
Dom nie nadawał się do użytku, a dziś prezentuje się znakomicie. Niesamowita metamorfoza
Odeszli więc niepostrzeżenie od siebie. Rozmowa ucichła. Ptaki ćwierkały, wiatr szeleścił w gałęziach drzew. Ścieżka zwężała się i Joanna szła sama, a za nią Andrzej. Zdrowy marsz trwał dalej. I wtedy usłyszeli pisk.
Wiesz, ten przeszywający kobiecy pisk. A potem krzyk zamienił się w płacz z elementami pisku. Andrzej rzucił się na ratunek, gdy zorientował się, że elegancka i silna Joanna tak przeraźliwie krzyczy. Piszczała nieprzyzwoicie i dziko, dławiąc się łzami.
To był tylko włochaty, gruby pająk! Po prostu pająk. Ale duży. Spokojnie przeczołgał się po dłoni Joanny. A ona krzyczała, płakała i trzęsła ręką z pięknym, skromnym manicure.
Andrzej ostrożnie usunął pająka. A Joanna rzuciła mu się na pierś i otuliła ramionami. Nie jak kobieta, jak dziecko. Przytuliła się do niego i rozpłakała. Bała się pająków na śmierć, o to chodziło.
I to było to. Coś natychmiast się zmieniło. Andrzej wziął Joannę za rękę i wyprowadził na szeroką drogę. Szli ramię w ramię, przytuleni do siebie, tak po prostu! Andrzej pogłaskał Joannę po głowie, potargał jej eleganckie włosy. A Joanna opowiadała mu, krztusząc się, jak w dzieciństwie bała się pająka. „To stało się w sierocińcu. Ledwo dali jej środek uspokajający. Chociaż najpierw postawili ją w kącie.
Chodziliśmy tak, przytuleni do siebie. Rozmawiali, bełkotali i mamrotali, a z zewnątrz nie można było zrozumieć, o czym mówią. To specjalny język kochanków, którym wszyscy mówią na osobności. Nie język, ale śpiew ptaków... No i oczywiście pocałunki. Nie wyszliśmy jeszcze w miejsce publiczne. Ale nawet tam nadal trzymali się za ręce, po prostu nie mogli ich rozdzielić - tak bardzo ich do siebie przyciągali.
To ludzka rzecz. Proste rzeczy. Nawet słabość lub błąd. Nawet upadek, bo wtedy można wyciągnąć rękę i pomóc wstać. I współczuć tej osobie. Przytulić... A druga osoba jest bardzo potrzebna.
Mąż lub żona. Kochanek lub prawdziwy przyjaciel. Absolutnie niemożliwe jest podążanie tą ścieżką w pojedynkę. I tak dobrze jest mieć kogoś, kto cię uratuje, wesprze i współczuje. Albo kogoś, kogo można uratować i wesprzeć. A potem iść dalej razem, ramię w ramię. Albo w ramionach drugiej osoby...
Tak silna kobieta pokazała swoją słabość. I otrzymała miłość i szczęście. Andrzej chciał jej podarować na rocznicę ślubu złotego pająka z rubinowymi oczami. Na pamiątkę. Ale Joanna odmówiła. I za te pieniądze pojechali razem nad morze, to wszystko. Chociaż pająk pomógł, to prawda. Ale lepiej trzymać się z dala od pająków i nieszczęścia - zawsze razem.