Pocieszałam go, zachęcałam. A po jednej z pozoru drobnej kłótni zaczęłam inaczej traktować Andrzeja, mojego męża.
Problemy w jego ostatniej pracy zaczęły się wiosną. Wszystko było klasyczne: przyszedł nowy szef, który, aby utrzymać swój zespół na powierzchni, wyżył się na pracownikach.
Andrzej się trzymał, mimo że wielokrotnie proponowałam mu odejście. Wyjaśniłam, że wiosną i latem prawie nie ma wakatów i łatwo będzie znaleźć nową pracę, i to dobrą.
W rezultacie mój mąż został zwolniony w październiku. I mamy to, co mamy. Ofert pracy jest niewiele i są takie sobie: albo jest za dużo obowiązków, albo pensja jest niska.
Pracuję w dziale HR od kilku lat i oczywiście wiem co nieco o rynku pracy - na przykład to, że jesienią i wczesną zimą zwykle jest okres stagnacji. Ożywienie zaczyna się wraz z Nowym Rokiem.
Dwie siostry urodziły identyczne bliźniaczki w odstępie kilku tygodni. Jak wyglądają te wyjątkowe dzieci
Zapominanie o lustrze na cmentarzu to bardzo zły znak.
Puszyste placuszki na kefirze: wychodzą tak smaczne, że można podawać je do stołu nawet bez żadnego dżemu
Prawdziwa historia o odważnym ojcu, który przyjął poród swojego dziecka przed przyjazdem karetki
A znalezienie czegoś przyzwoitego w tym okresie graniczy z cudem. Andrzej nie złowił złotej rybki, więc teraz żyjemy z mojej pensji.
To, co mu płacili, gdy został zwolniony, przepadło w pierwszym miesiącu. Moja pensja nie jest skromna, ale to też nie są dziesiątki tysięcy. Aby utrzymać dwie dorosłe osoby, czyli nas, muszę sobie jakoś radzić.
To błogosławieństwo, że kredyt hipoteczny został już spłacony. W przeciwnym razie byłby to kompletny ślepy zaułek. Ale to też nie jest zabawne. Ostatnio nie wychodzimy zbyt często, tylko do parku niedaleko naszego domu.
W sklepach kupuję głównie na promocjach. Jednocześnie upewniam się, że te produkty mają datę ważności. Jeśli oszczędzać, to mądrze
Nasze menu stało się bardziej monotonne. Wcześniej regularnie zamawialiśmy dostawę na kolację, a część z tych dań zostawialiśmy na śniadanie. Kupowaliśmy w sklepie różne kromki i coś jeszcze - codziennie nowe, po trochu, żeby się nie znudzić.
Teraz duży kawałek sera i bochenek kiełbasy starcza na kilka dni. W lodówce mamy też jajka, pomidory, ogórki, jogurty, mleko i kiełbaski. W szafce są płatki zbożowe i gulasz. Tak, to proste, ale nie będziesz głodny. To jest to, co się teraz dla mnie liczy.
Mój mąż zaczął się nudzić takim jedzeniem. Raz delikatnie zapytał w sklepie, czy moglibyśmy dostać coś innego. Równie spokojnie wskazałam na metki z cenami wiszące na jego ulubionych przysmakach i nigdy więcej nie wróciliśmy do tego tematu.
A kilka dni temu Andrzej powiedział, że już nie może. Na początku byłam cierpliwa, ale mój mąż wcale tego nie docenił. Tylko bardziej się denerwował, mówiąc, że zawsze jest to samo - jedzenie kanapek każdego ranka.
Przypomniałam Andrzejowi, jak mnie nie słuchał, zapewniając, że dogada się z nowym szefem, ale ostatecznie został z niczym. A potem powiedziałem mu, że chce urozmaicenia w jedzeniu - niech idzie myć podłogi. Sprzątacze zawsze i wszędzie są potrzebni.
Powiedział, że tylko dlatego, że nie przynosi dochodu, nie oznacza to, że może gotować, co chce. Mój mąż nie odpowiedział ani słowem, spakował się i zniknął na resztę dnia. Po raz pierwszy od kilku lat naszego małżeństwa spędziłam wolny dzień sama. W mojej głowie zaczęły pojawiać się różne złe myśli.
Zdałem sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie borykaliśmy się z poważnymi problemami finansowymi. I nie miałam okazji zobaczyć, jak Andrzej sobie z nimi radzi.
Praktyka pokazuje, że pod tym względem nie jest wojownikiem. A teraz wydaje mi się, że trudności ze znalezieniem pracy są spowodowane nie tylko trudnym okresem, ale także kaprysami mojego męża. Musi walczyć, tak jak z jedzeniem.
Andrzej wrócił tak samo cicho, jak wyszedł. I milczy do dziś. Ja też nic nie mówię. Jeśli mojemu mężowi zależy na naszym małżeństwie, niech wyciągnie wnioski i schowa dumę. Zrobiłam już dla niego zbyt wiele. Mam dość bycia darmowym psychologiem i doradcą zawodowym.