Ale rodzice mojego zięcia to bardzo dziwni ludzie. On nie jest ich dzieckiem. Ciężko pracuje i jest żywicielem rodziny. Wie, jak zrobić wszystko, mimo że jest młody.

Mieszkamy na wsi w prywatnym domu, mamy mały ogródek z własnymi warzywami, ogródek z ławkami i stołem. Razem z mężem wszystko ulepszyliśmy, położyliśmy kostkę brukową, a ja kupiłam tuje i jodły, żeby wszystko ładnie wyglądało. Podczas pierwszego spotkania swatowie powiedzieli, że bardzo im się tu podoba - mieszkają w mieście i brakuje im natury.

Po ślubie wielokrotnie dawali do zrozumienia, że chcą nas odwiedzić i odpocząć.

Mój swat pracuje jako kierowca ciężarówki. Nie ma go w domu przez wiele tygodni. Więc zachowuje się odpowiednio. Oprócz zięcia mają trójkę małych dzieci. Mają pieniądze, a swatka dobrze zarabia.

Postanowiliśmy z mężem zaprosić ich na święta do naszego domu. W końcu to nasi krewni. Długo się nad tym zastanawialiśmy i zaprosiliśmy ich.

Popularne wiadomości teraz

„Życie nauczyło mnie, że czasami nieznajomi są drożsi niż rodzina: nawet wstyd im o tym mówić”

„Jak mógł zaproponować coś takiego swojej matce. To nie jest odbieranie kotka z ulicy. To jego matka – skomplikowana i skąpa kobieta”

"Przeprowadziłam się do jego mieszkania. Zaczęłam gospodarzyć, niektóre rzeczy wyrzuciłam. Widziałam, że mąż się złości, ale nic nie mówił"

W Polsce 19-latka znalazła w lesie dziecko: niecodzienna historia, która przybrała nowy obrót

Po kawiarni udali się do naszego domu. W sumie swatowie zostały na trzy dni. Przez cały ten czas swat nieustannie wciskał nam swoje młodsze dzieci. Chciał, żebyśmy zabrali je na dwa tygodnie. Oczywiście nie zgodziliśmy się.

Więc swat wyjechał, a nam brakowało wielu rzeczy w domu. Niby nic, ale było nieprzyjemnie. Zniknął młotek mojego męża, jego klucze, opryskiwacz ręczny. Swatka ukradła nawet mały zamek z bramy.

Tak właśnie odwiedzili nas swatowie. Pierwszy i mam nadzieję ostatni raz.